Po masakrze w Newtown każdy poczuł się ekspertem od broni palnej i przestępczości. Walter Hickey z “Business Insidera” błysnął erudycją, że klękajcie narody:
W roku 2011 w Wielkiej Brytanii wskaźnik morderstw z broni palnej wyniósł 0.07 na 100 tysięcy mieszkańców; dla porównania w USA ten sam współczynnik oscylował w granicach 3.0. W 2009 roku w Wielkiej Brytanii, gdzie na 100 osób przypada 6.7 sztuk broni, zdarzyło się 138 zgonów z jej użyciem. Powodem tego jest surowe brytyjskie prawodawstwo.
[In 2011, the U.K. had 0.07 gun homicides for every 100,000 people; the U.S., by contrast, had three gun homicides for every 100,000. In 2009 there were 138 gun deaths in the U.K, where there are 6.7 firearms for every 100 people. One reason contributing to this is the U.K.’s strict gun laws.]
Liczb nie weryfikowałem, zakładam, że są poprawne. Z drugiej strony, nie o liczby tym razem chodzi. Mam taką teorię, że publicystyka Waltera Hickeya oraz innych hoplofobów powstaje tak, że wymyślają oni sobie uzasadniające ich ideologie opinie, które przedstawiają potem w swoich tekstach jako oczywiste fakty, w pełni świadomi tego, że przeciętny odbiorca nigdy ich nie sprawdzi. Na potrzeby cytowanego wyżej artykułu Hickey wymyślił związek przyczynowo-skutkowy między wyraźnie niższymi aniżeli amerykańskie wskaźnikami zabójstw w Wielkiej Brytanii a tamtejszym drakońskim reżimem regulacyjnym, który rzekomo ma odpowiadać za tę różnicę. Ja nie jestem przeciętnym odbiorcą publicystyki Waltera Hickeya i sprawdzam.
Zacznijmy od najbardziej “szokującej” konstatacji, mianowicie Wielka Brytania zawsze miała niższe wskaźniki zabójstw niż USA. W głośnym raporcie z 1919 roku przygotowanym przez Chicagowską Komisję ds. Relacji Rasowych czytam, że na początku XX wieku, w roku 1916, w Londynie zidentyfikowano dziewięć ofiar premedytowanych zabójstw, w Chicago zaś 105 – prawie dwanaście razy więcej (rozdział VII, The Negro in Chicago):
W Londynie w roku 1916, z populacją liczącą sporo ponad siedem milionów mieszkańców, odnotowano dziewięć morderstw, podczas gdy w Chicago, mieście dwa razy mniejszym niż Londyn, odnotowano tych morderstw 105 – niemal dwanaście razy tyle. W roku 1916 (i nie był to żaden wyjątkowy rok) w samym tylko Chicago popełniono o dwadzieścia morderstw więcej niż na całym zasiedlonym przez 38 milionów ludzi terenie Anglii i Walii.
[London in 1916, with a population of seven millions and a quarter, had nine premeditated murders. Chicago, one-third the size of London, in the same period had 105, nearly twelve times London’s total. In the year 1916, indeed – and it was not an exceptional year – Chicago with its 2,500,000 people had twenty more murders than the whole of England and Wales put together with their 38,000,000 people.]
Jak podkreśla Colin Greenwood (dwadzieścia pięć lat pracy w policji, dochrapał się stołka komisarza, ekspert w dziedzinie balistyki i obsługi broni palnej, cywilny konsultant w sprawach kryminalnych), w tamtych czasach na europejskim obszarze imperium brytyjskiego nie istniał żaden lokalny ani tym bardziej scentralizowany system reglamentacji broni [1]. Niżej urywek z oficjalnego pisma, jakie w roku 2000 Greenwood przedłożył Komisji Specjalnej Spraw Wewnętrznych Izby Gmin (jest to także skondensowana wersja pierwszych rozdziałów jego przełomowej książki “Firearms Control in England and Wales”):
U zarania XX wieku każdy, obojętnie czy był to szanowany obywatel, przestępca czy osoba niepoczytalna, mógł wejść do sklepu z bronią i kupić cokolwiek tylko zapragnął. (…) Broń była powszechnie dostępna i nawet żołnierze po ukończeniu służby wojskowej zabierali do domów swoje pistolety. Kartaczownica Gatlinga trafiła na sprzedaż już w latach 60. XIX wieku, zaś ciężkie karabiny maszynowe Maxima pojawiły się na rynku dwadzieścia lat później. Oferta wśród samopowtarzalnych modeli pistoletów był przebogata. Ówczesne rewolwery co do istoty działania niewiele się różniły od tego, czym dysponujemy dzisiaj.
[During the early part of this century anyone, respectable citizen, criminal or lunatic, could walk into a gunshop and buy any firearm he wanted. (…) Firearms were freely available and, for example, officers in the armed forces provided themselves with pistols which they retained when they left. The Gatling gun had been available from the 1860s and the Maxim machine gun, essentially the same as machine guns in service until very recently, became available in the 1880s. Self loading pistols were available in large numbers including the Mauser, Luger, Colt and various Brownings. The revolvers of the day were, in essence, little different from the revolvers now available.]
Powtórzę raz jeszcze – do roku 1920 brytyjski parlament nie zafundował swoim poddanym żadnych prawnych regulacji, które ograniczałyby im dostęp do broni palnej. Wedle wszelkich istniejących dowodów historycznych, anegdot czy też empirycznych analiz i pomimo “wolnej amerykanki”, panującej wtedy na Wyspach, przestępczość – zwłaszcza w zestawieniu z USA – nie stanowiła palącego problemu. Doszło wręcz do kuriozalnej sytuacji: w 1903 roku przy okazji debaty w parlamencie nad tzw. “ustawą pistoletową” żaden ze zgromadzonych na sali posłów nawet się nie zająknął o przestępczości [2].
Najbardziej jaskrawym wyrazem kompletnego zignorowania przez ówczesnych legislatorów kwestii kryminalnego stosowania broni palnej był fakt, że w ustawie nie znalazł się ani jeden paragraf poświęcony ewentualnemu zakazowi nabywania broni przez osoby skazane za występki z użyciem przemocy. Sponsor nowego prawa, niejaki pan Hulme, w trakcie drugiego czytania dokumentu przyznał jedynie, że celem ustawy ma być zapobieganie sprzedaży broni osobom nieletnim oraz przeciwdziałanie wypadkom, o których słyszał, że niby zdarzają się od czasu do czasu tu i ówdzie. Żeby przydać wiarygodności swojemu wystąpieniu, deputowany Hulme opowiedział wzruszającą anegdotkę o pewnym londyńskim chłopcu, który nieumyślnie zastrzelił własnego brata z pistoletu (anegdota przywołana przez Greenwooda w “Firearms Control in England and Wales”, s. 23).
Greenwood wspomina, że obecność rewolwerów, względnie pistoletów w angielskich domach przełomu XIX i XX wieku była czymś najzupełniej normalnym (The presence of pistols and revolvers in households all over the country was fairly widespread) [3]. Mało tego, sto lat temu w Anglii praktycznie wszystko, co mogło posłużyć do skonstruowania broni, było do tego celu wykorzystywane. Przykładowo, londyńskie Tha Black Museum, zarządzane przez policję metropolitalną, zgromadziło pokaźną kolekcję eksponatów z epoki:
Zwiedzanie rozpoczynam od szuflady z bronią. Podobnie jak w przypadku karabinów i ich replik, szuflada wypełniona jest laskami, parasolami, nożami sprężynowymi oraz innymi kawałkami metalu. Kustosz muzeum poprosił mnie, żeby zgadł, który z tych przedmiotów to broń palna, i zanim zdążyłem udzielić odpowiedzi, już wskazywał palcem: strzelba, strzelba, pistolet, strzelba, pistolet. Laska i parasol też okazały się bronią; nawet sprężynowiec pełnił funkcję broni palnej.
[We start at the gun drawer. As well as the rifles and replicas, it’s full of walking sticks, umbrellas, flick knives and other random bits of metal. The Curator asks me to guess which are guns, pauses for a heartbeat, before stabbing with his finger: shotgun, shotgun, pistol, shotgun, pistol. The walking stick and umbrella are guns. Even the flick knife is a gun.]
Proponuję spojrzeć teraz na poniższe wykresy. Pierwszy dokumentuje, jak kształtowała się dynamika zabójstw w Wielkiej Brytanii (Anglia wraz z Walią) oraz Stanach Zjednoczonych na przestrzeni stu lat historii obydwu krajów; drugi prezentuje średnią zabójstw tylko dla UK z uwzględnianiem kolejnych reform ograniczających dostęp cywilów do broni palnej (czerwone przerywane linie na wykresie) [4]; ostatni diagram to nic innego jak przekrojowe zestawienie wskaźników z jednego roku:
grafika po angielsku → link
Niewątpliwie Walter Hickey ma rację, kiedy konstatuje oczywistość, że oto Wielka Brytania ma znacznie niższe wskaźniki zabójstw z broni palnej niż USA, lecz na tym, niestety, kończy się jego dziennikarska przenikliwość, a zaczyna zwykłe ideologiczne zacietrzewienie. UK zawsze była mniej brutalna: zarówno w epoce wiktoriańskiego wolnego rynku, gdy każdy na żądanie mógł dostać broń, jak i później – w erze powojennych demokracji parlamentarnych – gdy jej posiadanie stało się przywilejem klasy rządzącej. Rzut oka na długofalowe trendy i staje się jasne, że metodycznie rozbudowywany począwszy od lat 20. zeszłego wieku brytyjski reżim regulacyjny nie mógł przyczynić się do statystycznie korzystniejszego wizerunku Anglii i Walii w zestawieniu z Ameryką. Związek między rygorystycznymi zasadami nabywania broni palnej a przestępczością, który widzi publicysta “Business Insidera”, dla mnie jest niedostrzegalny. Co natomiast dostrzegam, to po raz kolejny memento płynące z historii: narodziny brytyjskiej koncepcji kontrolowania prywatnego stanu uzbrojenia dobitnie pokazują, że jak raz pozwoli się aktualnie panującej władzy na “zdroworozsądkowe” unormowanie tej kwestii, to niebawem zrobi się z tego kula śniegowa, której nic nie będzie w stanie zatrzymać.
Za podsumowanie wpisu niech posłuży cytat z “Gun Control in England: The Tarnished Gold Standard” autorstwa Joyce Lee Malcolm [5]:
Restrykcyjne angielskie ustawodawstwo dotyczące broni nigdy nie było odpowiedzialne za niewielki poziom przestępczości w tym kraju. Poziom ten był nadzwyczaj niski jeszcze zanim wdrożono pierwsze regulacje w roku 1920. Ponad dwusetletni okres spadków wskaźników przemocy ustał nagle w latach 1953-1954. Potem notowano już generalnie tylko wzrosty, mimo coraz bardziej surowych przepisów. (…) Strach przed społecznym powstaniem, a nie nasilająca się przestępczość zmotywował polityków do uchwalenia ustaw kontrolnych. U progu drugiej dekady XX wieku rząd brytyjski stał w obliczu rosnącego niezadowolenia klasy robotniczej, obawiano się również wybuchu rewolucji bolszewickiej, w dodatku z wojny powracało tysiące żołnierzy, dźwigających brzmię tego okrutnego konfliktu.
[England’s strict firearms laws were never responsible for a low level of violent crime. The level of violent and armed crime was extraordinarily low before gun controls were introduced in 1920. A centuries-long decline in interpersonal violence ended abruptly in 1953-1954 and violent crime has been generally increasing ever since despite increasingly strict gun regulations. (…) It was fear of revolution, not crime, that resulted in the first serious gun controls. In 1920 the government faced massive labor disruption, feared a Bolshevik revolution, and worried about the return of thousands of soldiers traumatized by an especially brutal war.]
____________________
[1] W tym miejscu należy się parę słów wyjaśnienia. W roku 1870 parlament brytyjski zgodził się przyjąć Ustawę o Licencjonowaniu Broni Palnej (The Gun Licences Act), która nakładała na osoby zamierzające nosić broń w ukryciu poza domem obowiązek uiszczenia opłaty skarbowej. W praktyce wyglądało to tak, że człowiek szedł na pocztę, płacił podatek w wysokości dziesięć szylingów, dostawał papierek potwierdzający, że zapłacił, po czym wracał z tym papierkiem do sklepu i kupował, co chciał bez żadnych dodatkowych pytań. The Gun Licences Act nie był zatem próbą kontroli tudzież reglamentowania broni i nie powinien być rozpatrywany w takich kategoriach.
Pierwsze w historii Wielkiej Brytanii prawo, które można od biedy uznać za pakiet przepisów normujących dostęp cywilów do broni palnej, przepchnięto przez parlament dopiero w 1903 roku. Mowa o The Pistols Act. Dokument liczył ledwo dziewięć akapitów i był wymierzony w osoby młode poniżej osiemnastego roku życia oraz wszelkiej maści pijaków i narkomanów. Na mocy nowego prawa jeżeli jakiś młodzieniec wszedł w posiadanie broni krótkiej, podlegał karze grzywny w wysokości czterdziestu szylingów; kto sprzedał/udostępnił/pożyczył broń takiej osobie, podlegał karze grzywny do pięciu funtów; wreszcie, kto sprzedał broń osobie będącej pod wpływem alkoholu albo narkotyków, podlegał karze grzywny do 25 funtów lub karze trzech miesięcy więzienia, które zazwyczaj oznaczało trzy miesiące ciężkiej pracy fizycznej.
[2] Greenwood wrzucił taką tabelkę:
Violent death, inaczej śmierć gwałtowna (przeciwieństwo naturalnej) – termin używany w medycynie sądowej, odnoszący się do śmierci, która jest wynikiem urazu w bardzo szerokim tego słowa znaczeniu. Może to być śmierć samobójcza, zabójstwo albo śmierć w wypadku. Z tabeli wynika, że w latach 1902-1904, kiedy uchwalano “ustawę pistoletową”, liczba gwałtownych zgonów oscylowała w granicach 19 tysięcy przypadków rocznie, z czego jedynie drobny odsetek to były zejścia na skutek użycia broni palnej. W tym niewielkim odsetku zgonów raptem 15-21 stanowiły zabójstwa na tle kryminalnym (manslaughter). Analogicznie wypadki: łącznie około 15 700 incydentów, z czego ~100 rocznie jako konsekwencja niewłaściwego obchodzenia się z bronią.
[3] Pieter Spierenburg, holenderski historyk prawa karnego i socjolog, potwierdza obserwacje Greenwooda (cytat za “A History of Murder: Personal Violence in Europe from the Middle Ages to the Present”, s. 100):
[4] Kiedy skazano słynnego seryjniaka, Harolda F. Shipmana, który, że przypomnę, w trakcie dwóch dekad swojej działalności zabił przy pomocy zastrzyków z morfiny ponad 250 osób, większość jego ofiar (172) włączono do zbioru morderstw popełnionych w roku skazania (co od razu rzuca się w oczy na wykresach, gdzie w latach 2002-03 krzywa strzela w górę, po czym następuje ostry spadek do poziomu sprzed procesu). Nie zmienia to jednak ogólnego obrazu sytuacji: brytyjskie wskaźniki zabójstw zaczęły pikować dopiero na skutek zwiększenia liczebności sił policyjnych (omówienie trendów → link).
[5] Zobacz też: Cramer & Olson, “Gun Control: Political Fears Trump Crime Control” (link).