Przejdź do treści

Strzelaniny w Australii

    Zwolennicy Narodowego Porozumienia ws. Broni Palnej (The National Firearms Agreement of 1996) twierdzą, że nadrzędną motywacją do ustanowienia ostrzejszego reżimu regulacyjnego była potrzeba wyeliminowania zjawiska masowych strzelanin (Chapman, Alpers & Jones: the main intent of the 1996 gun law reforms was to prevent mass shootings cytat, link). Mało tego – blisko dekadę wcześniej odbyła się debata na temat dostępu do broni. Tasmania, gdzie przepisy były najbardziej liberalne, sprzeciwiła się wprowadzeniu jakichkolwiek ograniczeń. Ówczesny premier australijskiego stanu Nowa Południowa Walia, Barry Unsworth, wyraźnie poirytowany oporem Tasmańczyków, oznajmił: It will take a massacre in Tasmania before we get gun reform in Australia (link). Można więc śmiało powiedzieć, że akcje konfiskacyjne oraz prohibicja znajdowały się w politycznych planach od dawna, a wyczekiwano jedynie na sprzyjającą okazję do odpalenia machiny legislacyjnej.

    Pytanie: czy wdrożenie restrykcji na broń palną przyczyniło się do zaniku strzelanin w Australii po roku 1996? Przed epoką NFA było ich czternaście, po NFA – zero (oczywiście “zero” tylko przy wystarczająco wąskiej definicji – sięgając po kryteria klasyfikacyjne z ulubionego źródła mediów, strzelanin masowych było zauważalnie więcej). Częściowej odpowiedzi dostarcza tu artykuł McPhedran i Baker, w którym Nowozelandczycy ponownie stają się dobrym punktem odniesienia dla argumentów podnoszonych przez apologetów Howardowskiej rewolucji.

    Autorki elaboratu wychodzą od niewzbudzającego kontrowersji założenia – Nowa Zelandia to najbardziej podobna do Australii kraina w regionie (demograficznie i ekonomicznie). Analogie uwidaczniają się także w natężeniu masowej przemocy. Do roku 1997 współczynnik masakr bronią palną dla obydwu nacji był zbliżony: w Australii wyniósł 0.0042 incydenty na stu tysięcy mieszkańców, w Nowej Zelandii – 0.0050, po czym nastąpiło kompletne wygaszenie zjawiska. Fundamentalna różnica polega na tym, że gdy na “Ziemi Południowej” dogorywała konfiskata i krzepły drakońskie obostrzenia, obywatele Nowej Zelandii w dalszym ciągu mogli (ba, mogą bez przeszkód do teraz) importować, nabywać i posiadać broń zakazaną u swoich sąsiadów. Mimo to nie wydarzyło się tam nic, co podpadałoby pod kategorię “gun-related mass murder”. Warto też podkreślić, że nowozelandzkie regulacje są w ogólnym rozrachunku umiarkowanie mniej dokuczliwe niż odpowiadające im australijskie [1]: pozwolenia odnawiane są co dekadę, wymagana jest tylko jedna licencja przy zakupie wielu sztuk broni etc.


    Rozpatrując specyfikę australijskich strzelanin z perspektywy historycznej, godny uwagi jest jeszcze jeden detal – spośród czternastu przypadków, zarejestrowanych w latach 1966-1996, aż jedenaście zgrupowało się na odcinku 1987-1996, zaś przed rokiem 1987 nie odnotowano żadnej dużej masakry o charakterze publicznym z wykorzystaniem broni palnej jako głównego narzędzia zbrodni. Taka wyraźna koncentracja wybuchów przemocy w granicach pojedynczej dekady wydaje się być typową anomalią statystyczną, powszechnie spotykaną przy mierzeniu ekstremalnie rzadkich zdarzeń [2]. Z tego punktu widzenia trwająca do dzisiaj “przerwa”, która pojawiła się zaraz po ogłoszeniu kampanii rozbrojeniowej, odzwierciedla raczej normalny stan rzeczy, tj. powrót do sytuacji sprzed roku 1987:

    grafika po angielsku  link

    Doświadczenia Nowej Zelandii, jak również analiza szerszego spektrum danych implikują, że prohibicja na rynku określonych rodzajów broni palnej nie sprawdza się jako wytłumaczenie nagłego zaniku występowania masowych zabójstw po stronie australijskiej i nie powinna być traktowana jako uniwersalny drogowskaz w procesie kształtowania polityki reglamentacyjnej. Powtarzane przez zwolenników kontroli spekulacje, że oto zakaz sprzedaży szybkostrzelnych karabinków i strzelb poskutkował wyzerowaniem licznika masakr w Australii, opierają się na ignorowaniu długofalowych statystyk i zawsze można je skontrować równie absurdalną logiką, że do identycznych rezultatów doprowadził brak takiego zakazu – w Nowej Zelandii po roku 1997 i w Australii przed rokiem 1987. Obydwa stanowiska będą jednakowo fałszywe. Jak przytomnie zauważyła Samara McPhedran – jeśli nie wiemy co zapoczątkowało trend, nie możemy twierdzić, że znamy powody jego wyhamowania:

    The Liberal Democrats Queensland Speaker Series (05/2020)

    Serię oryginalnych spostrzeżeń dot. rzekomo cudownej skuteczności rządowego programu w redukowaniu strzelanin zaoferował także Gary Kleck, kryminolog z Uniwersytetu Stanowego Florydy, w swoim przenikliwym komentarzu do publikacji Chapmana i kolegów. Krytykowany przez Klecka tercet badaczy na żadnym etapie rozważań nie przedstawił, choćby w szkicowej formie, założeń mechanizmu, który mógłby służyć za praktyczne wyjaśnienie postulowanego związku przyczynowego między wejściem w życie nowych przepisów prawnych a ukróceniem samowolki masowych zabójców.

    Bałwochwalcy NFA nigdy nie podają, w ilu zdarzeniach sprzed roku 1996 sprawcy użyli tych dokładnie modeli broni, które trafiły później na indeks konstrukcji zakazanych. A nie podają, bo wiadomo, że przynajmniej połowa morderców wykorzystała do zabijania broń powszechnie dostępną w okresie po NFA (tabela, link); co więcej, druga najkrwawsza masakra w dziejach Australii została popełniona za pomocą jednostrzałowego karabinu, który jest ciągle obecny w komercyjnym obrocie. Jakim niby cudem zakaz posiadania i handlowania samopowtarzalną bronią długą miałby wpłynąć na brak masowych strzelanin dokonywanych przy zastosowaniu długiej broni powtarzalnej – w tej kwestii panuje sugestywne milczenie. Cytat z Klecka: Even taking reloading time into account, shooters can easily maintain rates of fire like these using double-barreled shotguns or lever-action rifles – gun types left legally available in Australia after the NFA was implemented. If mass shooters do not need rapid-fire to shoot as many people as they do, it is reasonable to ask why banning just “rapid-firing” rifles and shotguns, while leaving other rifles and shotguns legally available, would affect the frequency or seriousness of mass shootings. Chapman and his colleagues do not say.

    Dalej: przeważająca większość australijskich masakr z udziałem broni palnej (dokładnie 12 z 14) składa się z przemocy domowej [3] albo zabójstw rozproszonych (spree killings), kiedy to napastnik (lub ewentualnie napastnicy) wędrował (wędrowali) od jednego miejsca do drugiego i strzelał (strzelali) do ludzi w znacznych odstępach czasu (kilkanaście minut do nawet pięciu dni [4]). W celu sfinalizowania takiego planu nie potrzeba wcale karabinka AR-15 z podpiętym bębnowym magazynkiem – wystarczy popularna myśliwska dubeltówka. Kleck: At least 6 of the 14 incidents were spree killings, in which five or more people were fatally shot, but in multiple locations, in spurts of gunfire separated by significant spans of time when the killer was changing locations, was not firing, and had ample time to reload. In any one of these spurts of firing, the shooter typically fired only a few rounds and shot no more than two or three victims. These incidents did not involve large numbers of victims being shot in a brief period of time, implying that the availability of “rapid-fire” guns of the type banned by the NFA was irrelevant to either the occurrence of these incidents or the number of victims hurt.

    Uzasadnione podejrzenia budzi też spożytkowana przez Chapmana et al. arbitralna definicja masowej strzelaniny: pięć albo więcej osób zabitych. Nikt nigdy wcześniej nie stosował pięciu ofiar jako dolnej granicy śmiertelności. Gdyby autorzy zamiast pięciu wybrali np. cztery osoby zabite [5], wówczas musieliby uwzględnić w swoich kalkulacjach wybuch przemocy domowej z 2014 roku (farmer, niejaki Geoff Hunt, zastrzelił wtedy z zimną krwią żonę, dwie córki i syna, po czym odebrał sobie życie). W rezultacie cały ich misterny test “hipotezy zerowej”, wysłany do redakcji tygodnika “Annals of Internal Medicine”, spaliłby na panewce [6].

    Odejmując zatem strzelaniny z broni nieobjętej restrykcjami, zabójstwa członków najbliższej rodziny oraz wszelkiego rodzaju morderstwa z subkategorii “spree killings”, zostajemy z pulą zaledwie dwóch masakr, które w czysto teoretycznym ujęciu można by powstrzymać i zasługi za to przypisać zbawiennej mocy NFA. Spadek z dwóch dających się hipotetycznie zapobiec masowych mordów sprzed roku 1996 do zera przypadków po roku 1996 jest bez porównania mniej imponujący i statystycznie istotny aniżeli sugerowana obniżka z czternastu do zera. Kleck puentuje: There were just two incidents preceding the NFA that arguably could have been prevented or otherwise affected had “rapid-fire” semiauto firearms and pump-action shotguns and rifles been unavailable. All the rest of the shootings were either spree shootings with few people hurt at any one time or did not involve the types of firearms banned by the NFA. A drop from two NFA-preventable mass shootings down to zero is considerably less impressive than the supposed drop from 14 down to zero that was touted by the authors.

    Podsumowujące wnioski: najlepsze dowody, jakimi dysponujemy, wskazują, iż implementacja NFA nie mogła przełożyć się na fakt, że od ponad dwudziestu lat nie było w Australii żadnej większej strzelaniny. Wszystkie publiczne manifestacje tego fenomenu w australijskiej historii skumulowały się na przestrzeni jednej dekady (1987-1996). Incydent z Port Arthur jest w tym zbiorze klasyczną obserwacją odstającą, którą powinno się traktować jako psychologiczno-behawioralną aberrację – niestety, nieuchronną w odpowiednio długim czasie [7].

    ____________________

    [1] Zobacz raport Królewskiej Komisji Śledczej New Zealand’s firearms licensing process is strict (cytat, link).

    [2] Public incidents were entirely absent in the periods pre-1987 and post-1996, even though the legislative regimes during those two periods differed markedly. This suggests broader factors – such as social and economic trends – may be relevant for understanding why most Australian mass shootings occurred within a 10-year period. (zobacz s. 17 link)

    [3] Rozróżnienie to jest kluczowe, bo wyraźnie separuje otwartą sferę publiczną od tragedii rozgrywających się w ograniczonej przestrzeni prywatnej. Żeby zabić współmałżonka wraz z potomstwem, nie potrzeba wcale broni palnej (z powodu hałasu, który generuje, może ona wręcz utrudniać sfinalizowanie przestępstwa). Przytaczając z pamięci: w roku 2009 odkryto największe masowe morderstwo w powojennej historii stanu Georgia: siedmioro dorosłych i jedna nieletnia zostało zatłuczonych na śmierć podczas snu przy pomocy tępego przedmiotu; łącznie na ciałach ofiar zidentyfikowano 220 ran miażdżonych (link). Niedawno w Indiach znaleziono martwych czternastu domowników z poderżniętymi gardłami (link), z kolei dwa lata temu w Australii ujawniono szczegóły największego mordu rodzinnego od czasu rzezi w Hope Forest (1971) – od ciosów nożem zginęło ośmioro dzieci (link).

    [4] Wypadałoby tu przypomnieć, że masakra w Porth Arthur również trwała relatywnie długo, bo blisko pół godziny. W tym czasie morderca przemieszczał się swobodnie po okolicy zarówno na piechotę, jak i samochodem. Zabicie pierwszych dwunastu osób w kawiarni zajęło mu 15 sekund. Potem przeszedł do sklepu z pamiątkami i posiekał kolejne 8. Łącznie w ciągu 90 sekund położył trupem 20 dorosłych ludzi (patrz fragment książki Dale’a McGregora “Massacre, Murder, Mayhem”, rozdział What the Judge Said).

    [5] Standardowa definicja masowego mordu w miejscu publicznym, opracowana przez FBI w latach 70. XX wieku, zobacz → link (Generally, mass murder was described as a number of murders [four or more] occurring during the same incident, with no distinctive time period between the murders. These events typically involved a single location, where the killer murdered a number of victims in an ongoing incident). W innym dokumencie FBI wyraźnie precyzuje, jakie zdarzenia wyklucza ze zbioru strzelanin: (…) shootings that resulted from gang or drug violence – pervasive, long-tracked, criminal acts were not included.

    [6] Zdaniem Chapmana, szanse na to, że brak strzelanin w Australii w ciągu 20+ lat od przyjęcia NFA jest kwestią przypadku, wynosi 1 do 200 tysięcy. Naturalnie wszystko to przy założeniu, iż kompletnie ignorujemy krytyczne uwagi z komentarza Klecka, tzn. przyjmujemy na wiarę redukcję incydentów z 14 do zera, bo tak i już.

    [7] Szwajcaria też doświadczyła jednej spektakularnej maskary link.