Jak bardzo niesprawiedliwy może być proces peer review dla prac dotyczących broni palnej, ujawnia e-mailowa korespondencja Samary McPhedran, dyrektorki Wydziału Badawczego ds. Zabójstw na Uniwersytecie Griffitha w Brisbane, z redakcją kwartalnika medycznego “Journal of Public Health Policy” (→ link).
Long story short: McPhedran usiłowała dociec motywów, dla których przeciwna strona debaty nie została dopuszczona (zaproszona) do recenzji artykułu Davida Hemenwaya (link) przed jego opublikowaniem na łamach JPHP, mimo złożenia pisemnej deklaracji, wyrażającej chęć uczestniczenia w procedurach weryfikacyjnych. Jej “chciejstwo” było w tym przypadku o tyle uzasadnione, że koreferat Hemenwaya stanowił bezpośrednie odwołanie do wcześniejszego studium duetu Baker & McPhedran, wydanego nakładem prestiżowej marki “British Journal of Criminology”. Wytłumaczenie, jakie otrzymała australijska profesor, okazało się kuriozalne.
Najpierw usłyszała w odpowiedzi standardową wymówkę, że żaden e-mail nigdy nie dotarł na skrzynkę redakcji, więc aby nie marnotrawić czasu, zadanie oceny manuskryptu powierzono grupie zaufanych recenzentów (w oryginale: trusted reviewers). Na otarcie łez zasugerowano jej, że zawsze istnieje przecież możliwość przesłania oficjalnego listu z krytyką, który zostanie podłączony do właściwego elaboratu w formie odnośnika. McPhedran postąpiła zgodnie z instrukcją zawartą w regulaminie JPHP i wysłała stosowną ripostę (link), jednakże do dzisiaj nie doczekała się ona upublicznienia. W następnym e-mailu kobieta próbowała wyciągnąć od swoich rozmówców informację, czemu nie zezwolili na zamieszczenie treści jej komentarza. W poczcie zwrotnej znalazła absurdalną wzmiankę, że przekroczyła dozwolony limit znaków (co było nieprawdą). Kiedy naciskała dalej, prosząc o podanie maksymalnej liczby wyrazów, spławili ją rutyniarskim oświadczeniem, że nie mają obowiązku przepuszczania jakichkolwiek ripost. Wreszcie, gdy chciała wyklarować, jaka dokładnie polityka obowiązuje w kwestii listów, korespondencja się urwała.
Tłumaczenie wiadomości w porządku chronologicznym:
McPhedran:
Przesyłam ponownie poniższego maila, datowanego pierwotnie na 21 listopada 2009 roku. O ile się orientuję, nie otrzymałam jeszcze odpowiedzi na moje zapytanie.
Szanowna Pani/Szanowny Panie
Moją ciekawość wzbudził opublikowany ostatnio artykuł Davida Hemenwaya pt. “How to find nothing”. Ponieważ nawiązuje on szeroko – i przy okazji także w wielu punktach błędnie – do pracy “Gun Laws and Sudden Death”, wspólnie z Jeanine Baker chciałybyśmy się dowiedzieć, dlaczego żadna z nas nie dostała szansy zrecenzowania tego tekstu.
Z niecierpliwością oczekujemy Państwa odpowiedzi.
Z wyrazami szacunku
Samara McPhedran
Journal of Public Health Policy:
Dr McPhedran: z jakiegoś powodu nigdy nie dostaliśmy Pani maila z dnia 21 listopada. Co się zaś tyczy kwestii braku kontaktu w sprawie ewaluacji maszynopisu, musieliśmy zaufać recenzentom, z których usług korzystaliśmy. Z ogromną chęcią przyjmiemy Pani list do wydawcy dotyczący rozprawy Hemenwaya. Jeśli kiedykolwiek w przyszłości zechciałaby Pani recenzować prace dla JPHP, proszę dostarczyć nam swoje dane biograficzne, łącznie z wykazem tematów, w których czułaby się Pani mocna jako recenzentka.
Dziękujemy za okazane zainteresowanie.
Anthony Robbins i Phyllis Freeman
Journal of Public Health Policy:
Szanowna dr McPhedran
Doceniamy możliwość wglądu w nadesłany przez Panią materiał. Po konsultacji z zespołem redakcyjnym uznaliśmy, że nie spełnia on jednak naszych obecnych potrzeb wydawniczych. Życzymy szczęścia z w innym miejscu. Przeczytawszy Pani list, doszliśmy do wniosku, że jego zawartość nie uzasadnia publikacji na łamach JPHP z uwagi na mocno ograniczoną przestrzeń do druku. Jako specjalistyczne pismo o globalnym zasięgu za cel obraliśmy sobie prezentowanie wnikliwych i oryginalnych artykułów, wnoszących istotny wkład do dyskursu z zakresu zdrowia publicznego, stąd też z otwartymi rękami witamy każdego badacza, gotowego dzielić się z nami nową wiedzą. Jeśli chciałaby Pani udostępnić kiedyś kolejny tekst, z chęcią się mu przyjrzymy.
Z wyrazami szacunku
Anthony Robbins i Phyllis Freeman
McPhedran:
Szanowni Anthony i Phyllis
Dziękuję za szybką odpowiedź. Z drugiej strony, nie do końca rozumiem, dlaczego nasz list, będący reakcją na krytykę napisanej przez nas pracy, nie nadaje się do opublikowania. Moglibyście Państwo doprecyzować, jakie obowiązują u Was zasady odnośnie ripostowania i wymiany argumentów?
Z góry dziękuję
Samara McPhedran
Journal of Public Health Policy:
Pani list z pewnością nadaje się do publikacji, ale ze względu na deficyt wolnej przestrzeni do druku nie uzyskał on wystarczająco wysokiego priorytetu. Jeszcze raz dziękujemy.
McPhedran:
Być może zatem moglibyście nas Państwo poinstruować co do właściwej rozpiętości tekstu (jakaś sugerowana liczba wyrazów)?
Journal of Public Health Policy:
Niech Pani sprawdzi w poprzednich numerach kwartalnika.
McPhedran:
Zauważyłam, że ostatnie listy (te z lipca 2009) zawierają od sześciuset do 1200 słów. Nasza korespondencja spokojnie mieści się w tym przedziale, dlatego nie jest dla nas oczywiste, jak rozporządzacie Państwo dostępną przestrzenią. Dałoby się to jakoś wyjaśnić?
Journal of Public Health Policy:
Nie mamy obowiązku drukować listów. Decyduje wydawca.
McPhedran:
Dziękuję, ale ciągle próbuję rozszyfrować, jakimi regułami kieruje się redakcja JPHP przy publikowaniu replik. Dodatkowo byłabym ogromnie wdzięczna za informacje o pożądanej długości listów.
Czy mogę prosić o jakieś generalne wytyczne i rozjaśnienie meandrów Państwa polityki w sprawie wymienionych wyżej zagadnień? Zrozumienie wszystkich procedur JPHP bardzo by pomogło zarówno mnie, jak i mojej koleżance.
Z niecierpliwością czekamy na Państwa odpowiedź.
W tym momencie następuje definitywne zerwanie kontaktu. Za puentę do tej żałosnej szarady niech posłuży głośny przypadek pewnego emerytowanego profesora neurochirurgii:
W 1993 roku byłem redaktorem czasopisma “Journal of the Medical Association of Georgia”. Zmuszono mnie do rezygnacji ze stanowiska, bo domagałem się równego traktowania obu stron debaty na łamach literatury medycznej. Wielu moich współpracowników, pełniących kierownicze funkcje w strukturach Amerykańskiego Stowarzyszenia Medycznego, chciało, żebyśmy publikowali badania zawierające z góry przesądzone wnioski, że broń palna to zło i że należy ją wyrugować ze społeczeństwa. (…) Ponieważ poparcia udzieliło mi wiele osób, moja rezygnacja miała zapobiec wewnętrznym podziałom w środowisku.
[I was editor of the Journal of the Medical Association of Georgia in 1993. I was forced to resign my position because I insisted that BOTH sides of the gun control debate and research should be published in the medical literature. Many of my colleagues in leadership positions and associated with the AMA wanted us to publish papers and research with preordained conclusions that guns were bad and should be eradicated from the civilian population. (…) I was forced to resign to prevent a schism in MAG as I had many supporters.]