Kanada jest doskonałym laboratorium do testowania efektywności przepisów regulujących sprzedaż i posiadanie broni palnej, zaczynała bowiem od pobłażliwej i nieinwazyjnej legislacji, skończyła zaś w miejscu, o którym marzą dzisiaj zwolennicy “zdroworozsądkowych” restrykcji w Ameryce. Czy metodyczna rozbudowa biurokracji i systemowego nadzoru nad właścicielami broni wpłynęła na poprawę bezpieczeństwa kanadyjskich obywateli? Czy warto było wydawać publiczne pieniądze na ten cel?
OBJAŚNIENIE SKRÓTÓW:
RESTRYKCJE NA BROŃ A MASOWE MORDY:
Posiłkując się najbardziej rozpowszechnioną w mediach definicją masowej strzelaniny (czyli 4+ osoby zabite lub ranne w pojedynczym incydencie), tylko w wymiarze absolutnym liczba ataków w Kanadzie wzrosła o 654 proc. od proklamowania nowelizacji C-17 (przed rokiem 1991 było ich trzynaście, po roku 1991 – już 98):
po kliknięciu grafika otworzy się w pełnej rozdzielczości w oddzielnym oknie (wersja angielska → link)
lista strzelanin wraz z krótkim opisem → link
- “The Crime Drop and the General Social Survey” (→ link)
Referat z wykresami, które fantastycznie ilustrują pewien niezwykle ważny i nagminnie puszczany w niepamięć fakt dotyczący kanadyjskich ustaw regulacyjnych (zwłaszcza C-17). Otóż amerykańskie wskaźniki przestępstw z użyciem przemocy – zabójstw, rozbojów i napaści (gwałty pomijam ze względu na brak zgodnych definicji) – zaliczyły od początku schyłkowej dekady XX wieku znacznie większy spadek aniżeli odpowiadające im wskaźniki kanadyjskie. Przeobrażenia te dokonały się w USA bez wsparcia surowej polityki reglamentacyjnej; w wielu aspektach (publiczne noszenie broni) doszło wręcz do kaskadowego luzowania obostrzeń. I tak w latach 1991-2010 średnia zabójstw w Kanadzie zmalała w statystykach policyjnych o 42 proc., podczas gdy w Stanach Zjednoczonych – o 51 proc.; stopa napadów rabunkowych skurczyła się o 28 proc., w USA – o blisko 60 proc.; wreszcie napaści i pobicia – w Kanadzie ich odsetek zmniejszył się o marne 10 proc., w USA natomiast o niemal 40 proc. Jedyną relatywnie porównywalną subkategorią, która lepiej prezentuje się na północy niż w Ameryce, są włamania (64 vs 47 proc., przy czym tutaj drobna uwaga – w sondażach wiktymizacyjnych redukcja włamań dla USA wyniosła aż ~80 proc.). Jak trafnie skwitował to Gary Mauser, prof. ekonomii z Uniwersytetu Simona Frasera – rząd w Ottawie bezmyślnie cytuje historyczne wskaźniki przemocy w argumentacji na korzyść rodzimych restrykcji, ignorując spektakularną (i postępującą w analogicznym okresie) obniżkę przestępczości po drugiej stronie granicy.
- “Canada: An Over-Inclusive Definition of Gun Crime” (→ link)
Rządowe oszacowania zdradzają, że w Kanadzie broń palna jako narzędzie przestępstwa pojawia się w kontekście ~2 proc. incydentów. W rzeczywistości odsetek ten może być jednak aż czterokrotnie mniejszy. Kanadyjska policja wypracowała bowiem tak kuriozalnie pojemną definicję ofensywnych aktów kryminalnych z udziałem broni palnej, że wpadają do niej wszelkie międzyosobowe interakcje, w których pistolet, strzelba bądź karabinek fizycznie znajdowały się na miejscu zajścia – w uznaniowej odległości od sprawcy i ofiary, ba, mogły leżeć nawet na strychu w zamkniętym na kłódkę kufrze. W tej metodyce już sama obecność broni w domu, obojętnie, czy została ona spożytkowana do zastraszenia i/lub napaści, jest wystarczającą przesłanką do przyklejenia etykiety “firearm-related”:
Jakie intencje kryją się za tą manipulacją? W wersji optymistycznej mamy tu do czynienia wyłącznie z trywialnym błędem w kodowaniu. W wersji realistycznej chodzi o umyślne pompowanie wolumenu przestępstw, aby później na bazie sztucznie rozdętych statystyk generować zwodnicze nagłówki w mediach i kształtować percepcję opinii publicznej w pożądanym kierunku.
Całkiem niedawno grupa kanadyjskich pediatrów puściła w obieg tak skandaliczny tekst o dzieciach i broni, że fraza “over-inclusive” nabrała w nim zupełnie nowego wydźwięku. Za próbę do samplowania posłużyła im populacja “młodych ludzi” o imigranckich korzeniach z prowincji Ontario w wieku do 24 lat, natomiast za “broń palną” – obok naturalnie egzemplarzy zasilanych ostrą amunicją – zabawki ASG, wiatrówki oraz markery paintballowe. Kiedy szefowa projektu, dr Natasha Sauders, została odpytana na falach radia CanadaTalks, czy przypadkiem okoliczności dla wielu z tych “ran postrzałowych” nie sprowadzały się do tego, że jakiś dorosły mężczyzna grał z kolegami w paintballa podczas wieczoru kawalerskiego, ta z wahaniem odpowiedziała: “Yes, that could be the case” (6:55). Początkowo zespół lekarzy z Toronto nie chciał ujawnić suplementu z rozbiciem danych na prawdziwą broń i repliki, lecz po lawinie krytyki w końcu się ugięli. Zgodnie z podejrzeniami, okazało się, iż 86 proc. wypadków dotyczyło konstrukcji pneumatycznych o niskiej energii wylotowej pocisków.
- “Armed Self-Defense: The Canadian Case” (→ link)
Trzy sondaże wiktymizacyjne, zrealizowane w szczytowej fazie natężenia przestępczości w Kanadzie (dekada 1985-1995) celem skwantyfikowania zasięgu i masowości występowania zjawiska defensywnego użycia broni palnej, udokumentowały, że Kanadyjczycy korzystali z tejże broni do ochrony przed dziką zwierzyną i ludźmi przeciętnie 60-80 tysięcy razy rocznie, z czego na neutralizację tylko zagrożenia ludzkiego przypadło 19-37 tysięcy incydentów.
- “Canadian Firearms Legislation and Effects on Homicide 1974 to 2008” (→ link) oraz “Effect of Firearms Legislation on Suicide and Homicide in Canada 1981 to 2016” (→ link)
Najbardziej drobiazgowe ewaluacje oficjalnych, kanadyjskich wskaźników morderstw, jakie kiedykolwiek przeprowadzono, nie wykazały absolutnie żadnych zysków netto z implementacji kolejnych ustaw reglamentacyjnych (C-51, C-17, C-68). Ujmując rzecz inaczej, przepisy zaostrzające dostęp do broni palnej dla cywilów nie miały mierzalnego wpływu na dynamikę zabójstw w Kanadzie w perspektywie długofalowej, tj. nie modulowały trendów w żadnym kierunku. Aby wzmocnić wyniki i potwierdzić ich poprawność, autor (prof. medycyny ratunkowej na Uniwersytecie McMastera w Ontario) zaprzągł do analizy trzy różne modele statystyczne i osiem zmiennych kontrolnych, co do których powszechnie wiadomo, że korelują z aktywnością przestępczą (liczba imigrantów, struktura wiekowa ludności, zagęszczenie sił policyjnych, stopień bezrobocia, indeks nierówności społecznych, współczynnik inkarceracji i liczba osób żyjących poniżej progu ubóstwa). Oto co miał do powiedzenia twórca elaboratu przed komisją senacką:
W przypadku Kanady ścisła regulacja broni palnej nie poskutkowała redukcją morderstw. W roku 2012 opublikowałem rozstrzygające studium na ten temat, które pokazało, że nie istnieje związek między zabójstwami współmałżonków i zabójstwami ogółem a weryfikacją niekaralności nabywców broni, wydawaniem zezwoleń na jej transport lub przenoszenie czy też procedurami rejestracyjnymi. Część opinii publicznej była zdumiona takimi konkluzjami.
Caillin Langmann, the Standing Senate Committee on
National Security and Defence, 25/02/2019
- “Suicide, Firearms, and Legislation: A Review of the Canadian Evidence” (→ link)
Metaanaliza tekstów o broni palnej i samobójstwach w Kanadzie wykazała spodziewany brak związku – nie mając pod ręką strzelby lub pistoletu, samobójca odbierze sobie życie za pomocą alternatywnych metod. Cytuję końcowe wnioski:
- “Did Tightening Gun Laws Have an Impact on Women’s Health and Safety?” (→ link)
Na początku grudnia 1989 roku Marc Lépine wtargnął do budynku Politechniki w Montrealu. Ofiary selekcjonował ze względu na płeć, tj. strzelał prawie wyłącznie do kobiet (studentek). Finalny raport ze śledztwa, nadzorowanego przez lekarz medycyny sądowej, Terese Sourour, poddał dotkliwej krytyce instytucję policji za jej nieadekwatną do sytuacji reakcję. Odsiecz zjawiła się na miejscu dopiero w momencie, gdy masakra dogorywała; pół godziny zabrało funkcjonariuszom dotarcie na teren uniwersytetu, a po przybyciu nie mogli znaleźć drzwi wejściowych do gmachu uczelni. Ponadto biuro koronera stwierdziło w podsumowaniu, że rodzaj broni użytej przez zamachowca (samopowtarzalny karabinek Ruger Mini-14) nie był istotnym czynnikiem przy dokonywaniu rzezi:
Kwestia broni palnej została świadomie pominięta. Lépine dysponował nieograniczonymi zasobami amunicji i nieograniczonym czasem działania; nawet uzbrojony w łatwo dostępną, konwencjonalną broń myśliwską osiągnąłby zapewne podobne rezultaty.
[The issue of firearms control has intentionally not been addressed. With the unlimited ammunition and time that Marc Lépine had available to him, he would probably have been able to achieve similar results even with a conventional hunting weapon, which itself is readily accessible.]
Niestety, cyniczni aktywiści (w tym szczególnie ruchy feministyczne) szybko wykorzystali tę potworną zbrodnię, robiąc z niej pretekst do rozhulania radykalnej kampanii uderzającej w posiadaczy broni. Propaganda dawkowana była w taki sposób, że ofensywę rozbrojeniową przedstawiano jako konieczną dla ochrony kobiet/matek. W konsekwencji medialnej nagonki dwukrotnie przeforsowano rozległe zmiany w prawie federalnym. Jak uwielbiają przypominać trybuni sukcesywnego zwiększania restrykcji, zarówno ustawodawstwo C-17, jak i uchwalony cztery lata później zbiór poprawek C-68 zostały przepchnięte z myślą o zablokowaniu dostępu do broni dla mężczyzn z historią przemocy domowej. Zgromadzone dotychczas dowody empiryczne sugerują jednak brak jakiejkolwiek zależności między zabójstwami kobiet (ogółem i w związkach partnerskich) a wymienionymi inicjatywami. Paradoksalnie jedynym pakietem ustaw, który mógł ewentualnie przyczynić się do trwałego obniżenia liczby kobiecych ofiar morderstw w ujęciu długoterminowym, była mocno przestarzała legislacja C-51 z roku 1977, narzucająca podstawowe wymogi sprawdzania niekaralności przed zakupem broni palnej (również w kontekście agresji w rodzinie czy alkoholizmu).
- “Evaluation of the 1977 Canadian Firearms Legislation: Robbery with a Firearm” (→ link)
Regulacje C-51 cofnęły możliwość legalnego trzymania broni krótkiej w miejscu pracy (np. pod ladą w sklepie albo w schowku na rękawiczki w aucie dostawczym) poprzez usunięcie klauzuli o ochronie własności prywatnej (protection of property) jako uzasadnieniu dla jej posiadania. Autorzy spekulują, że ta pozornie niegroźna modyfikacja w przepisach mogła rozzuchwalić złodziei i upośledzić zdolność sklepikarzy, kurierów, jubilerów tudzież innych przedsiębiorców, prowadzących biznesy narażone na ryzyko kradzieży, do skutecznego odpierania bandyckich napaści, czego efektem był zauważalny wzrost częstości występowania udanych ataków rozbójniczych. W pierwszym wariancie modelowanie statystyczne szeregów czasowych ujawniło, że C-51 nie osiągnęła zamierzonego celu, czytaj: nawet w minimalnym stopniu nie zredukowała wskaźników rozbojów (agregatowych, zbrojnych ogółem i tylko z użyciem broni palnej). W wariancie drugim (z uwypukleniem oddziaływania prowincji Quebec w regresji) ustawa C-51 wygenerowała korelację pozytywną, co w kosztach wymiernych dało w latach 1978-1992 dodatkowe 3322 napady z udziałem broni dowolnego typu i 17 tysięcy napadów per saldo. Mówiąc inaczej: w najlepszym scenariuszu reformy okazały się bezwartościowe w rozumieniu polityki prewencyjnej, w najgorszym zaś – spowodowały potencjalnie szkody, eskalując przestępczość, którą w założeniu miały zwalczać.
Stanowisko postulujące, iż obowiązek rejestrowani broni palnej (z naciskiem na broń długą) przekłada się jakoś magicznie na obniżkę wskaźników przemocy czy też powstrzymuje morderców od zabijania lub samobójców od odbierania sobie życia jest absurdalny i, co ważniejsze, nie znajduje potwierdzenia w żadnym znanym źródle naukowym. Ponadto z punktu widzenia pragmatycznego gospodarowania federalnym budżetem systemowe ewidencjonowanie broni długiej jest skrajnie nieopłacalne.
Z ogłoszeniem artykułu Brandona S. Centerwalla, profesora epidemiologii na Wydziale Psychiatrii i Nauk Behawioralnych Uniwersytetu Waszyngtońskiego, wiąże się bulwersująca historia, która pięknie obnaża skalę skorumpowania procesu peer review w literaturze z dziedziny zdrowia publicznego. Oto bowiem na przełomie lat 80. i 90. zeszłego wieku bardzo prestiżowe wydawnictwo o profilu medycznym – “The New England Journal of Medicine” (NEJM) – dopuściło się ordynarnie ideologicznego przesiewu nadesłanych prac o broni palnej w Kanadzie i USA. Do druku trafił tekst obiektywnie słabszy, którego twórcy, po dokonaniu stratyfikacji wszystkich morderstw w oparciu o rasę / przynależność etniczną ofiar napaści, perfidnie zaniechali dalszej korekty wyników, dzięki czemu mogli później na łamach prasy opowiadać, że relatywnie większa liczba zabójstw w Seattle to wyłączna zasługa łatwiejszego dostępu do pistoletów w amerykańskiej metropolii (zobacz komentarze Centerwalla → link i Wrighta → link). Aprobaty gremium recenzenckiego nie zyskał natomiast raport pod każdym względem lepszy technicznie, z bogatszą pulą danych wsadowych i obejmujący zasięgiem geograficznym nie dwie aglomeracje, lecz terytorium 11 stanów i 8 prowincji. Motywów jego odrzucenia doszukiwać się trzeba w politycznie niepoprawnej logice konkluzji – niepoprawnej do tego stopnia, że usiłowano wręcz zatrzeć ślady istnienia rzeczonego studium w obiegu akademickim. Poniżej tłumaczenie fragmentów prywatnej korespondencji kalifornijskiego epidemiologa z prawnikiem i kryminologiem, Donem B. Katesem, pochodzących z monografii “Guns and Public Health: Epidemic of Violence or Pandemic of Propaganda?” (podrozdział IX “Sagecraft and Scholarship”, s. 27-30):
W czasie kiedy dr John Sloan mozolił się nad elaboratem, porównującym Seattle z Vancouver, ja porównywałem Stany Zjednoczone z Kanadą. Obaj wykładaliśmy wtedy na Uniwersytecie Waszyngtońskim i mieliśmy wzajemną świadomość realizowanych badań. Kopię swojego manuskryptu dostarczyłem mu krótko po starcie jego projektu, znał on więc w szczegółach treść mojej pracy jeszcze zanim na dobre przystąpił do pisania.
Przypadek sprawił, że równocześnie i niezależnie od siebie wysłaliśmy ukończone teksty do redakcji tygodnika “New England Journal of Medicine”. Recenzenci mieli zatem obie dokumentacje na biurku przed oczami – w sensie metaforycznym i dosłownym pewnie też. Zarówno oni, jak i doktor Sloan musieli wiedzieć, że krąży druga, polemiczna analiza, która kategorycznie podważa ustalenia tej pierwszej, mimo to wspólnie postanowili ją zignorować i nie dawać do niej żadnych odnośników bibliograficznych. Warto tutaj wspomnieć, iż drukowanie pokrewnych tematycznie artykułów w ramach pojedynczego numeru pisma jest praktyką powszechnie uznawaną przez NEJM. Zdarzało im się już nawet równolegle wydawać prace jawnie sobie przeczące. Stąd decyzja o zaakceptowaniu jednej publikacji nijak nie przekreśla szans na wypuszczenie konkurencyjnej.
Byłem zaskoczony uzyskanymi wynikami. Nie zasiadałem do badań z intencją “oczyszczenia” broni palnej z winy, ale stało się jak się stało – otrzymałem negatywne rezultaty, które mogą być jednak pozytywnym wkładem w rozwój nauki, gdyż pozwolą zogniskować uwagę środowiska medycznego na sferach faktycznie wymagających interwencji.
Co odkrył Centerwall, że tak nielicho zirytował redaktorów NEJM? Otóż zaobserwował, iż sąsiadujące ze sobą amerykańskie i kanadyjskie jurysdykcje notują przeciętnie zbliżony poziom zabójstw, choć nasycenie bronią krótką w przygranicznych stanach jest od trzech do kilkunastu razy większe aniżeli w przylegających do nich prowincjach. Skontrolowanie pomiarów o rejestr zmiennych zakłócających (struktura wiekowa populacji, płeć, rasa, obszary metropolitalne) tylko umocniło jego wnioski zamiast je zdeprecjonować, aczkolwiek należy tu uczciwie podkreślić, że dopasowanie o rasę nie jest u Centerwalla idealne. Z raportów lokalnych departamentów policji wiemy, że w niektórych przypadkach niewielka podgrupa czarnoskórych sprawców (rekrutująca się spośród ~3 lub ~5 proc. mieszkańców) może odpowiadać za 40-55 proc. morderstw na terenie danego stanu. Amerykańskie wskaźniki są zatem niemal na pewno zawyżone w relacji do kanadyjskich:
W podsumowaniu lekarz stwierdził, że w świetle poczynionych oszacowań najprostsze wyjaśnienie opisanego fenomenu jawi się jako to najwłaściwsze (the plain conclusion is the correct conclusion): w sytuacji deficytu pistoletów tudzież rewolwerów w obrocie cywilnym skłonni do nadużywania fizycznej przemocy Kanadyjczycy potrafią rekompensować sobie niedobór broni palnej, sięgając po alternatywne narzędzia, które w ujęciu przekrojowym okazują się tak samo zabójcze jak broń krótka. Nie ma również racjonalnych powodów, by domniemywać, że przy reglamentowanym dostępie do broni obywatele USA zachowywaliby się inaczej (zobacz rozważania Erica Monkkonena – czysto hipotetyczna eliminacja broni z rynku nie wystarczy do zrównania amerykańskich wskaźników z europejskimi: To assume that an absence of guns in the United States would bring about parity with Europe is wrong). Centerwall puentuje: wszelkie starania, nakierowane na rozbrojenie społeczeństwa, nawet gdyby jakimś cudem odniosły sukces, byłyby wątpliwe z utylitarnej perspektywy.
Na koniec chciałbym omówić dwie pozycje w dorobku piśmienniczym literatury przedmiotu, które rzekomo wykazały korzyści z wdrożenia C-51 i C-17 w kontekście redukowania zabójstw. Chodzi o artykuły Stephena Bridgesa (→ link) oraz Leenaarsa & Lestera (→ link).
Ten pierwszy, wydany w roku 2004 nakładem dwumiesięcznika specjalizującego się w zagadnieniach z domeny psychiatrii i psychologii (co z automatu powinno zapalić diodę alarmową w kwestii jakości źródła), jest szalenie prymitywny w konstrukcji. Na etapie notacji matematycznej autor odwalił fuszerkę i bez zażenowania użył prostej regresji liniowej z jednym predyktorem, nie uwzględniając po drodze jakichkolwiek czynników środowiskowych czy behawioralnych, mogących oddziaływać na zmienną endogeniczną (morderstwa). Bridges doskonale zdawał sobie sprawę ze słabości własnych konkluzji wyłożonych w abstrakcie, dlatego w końcowym akapicie przeszedł na formę czasownikową might be, sygnalizującą małe prawdopodobieństwo wystąpienia postulowanej zależności, i w ostatnim zdaniu słusznie zauważył, iż “ciągle potrzeba więcej testów”, aby przypieczętować mariaż między ustawą C-17 a spadkiem zabójstw (takie badania przeprowadzono, zobacz wyżej referaty Langmanna).
Co się zaś tyczy drugiego tytułu, to o ile w poprzednim abstrakt korespondował przynajmniej częściowo z resztą tekstu, tak tutaj treść streszczenia już kompletnie rozmija się z zawartością opracowania. Panowie Leenaars & Lester od początku próbują wbić czytelnikom do głów, że pakiet restrykcji C-51 mógł wpłynąć na częstość popełniania zabójstw w Kanadzie (It appears that Bill C-51 may have had an impact on homicide rates), tymczasem tabela 5 z rezultatami regresji wielorakiej odsłania zupełnie niejasną i paradoksalną specyfikę owego “wpływu”. Dowiadujemy się z niej, że po wkomponowaniu do modelu statystycznego kilku zmiennych socjoekonomicznych federalne obostrzenia przestały korelować w mierzalny sposób ze wskaźnikami morderstw z udziałem broni palnej (zarówno tymi w postaci agregatowej, jak i z rozbiciem na ofiary męskie i żeńskie). Duet L-L nigdzie nie raczył skomentować tej anomalii. Na chłopski rozum: jeśli ograniczenia w dostępie do broni miałyby okazać się skuteczne, to tę skuteczność powinny zamanifestować nade wszystko w subkategorii zabójstw dokonywanych za pomocą karabinów, strzelb i pistoletów. Jednakże nie takie wyniki otrzymali Leenaars & Lester, co tylko uwiarygadnia opinię, że ich kalkulacje zawierają poważne błędy. Ba, ocena ta zyskuje jeszcze bardziej na sile, gdy weźmie się pod uwagę fakt, iż ponad dekadę wcześniej Richard Holmes & Gary Mauser oraz Robert Mundt niezależnie od siebie przeanalizowali regulacje C-51 pod kątem ich ewentualnego sprzężenia z ogólną dynamiką przemocy (w tym dynamiką zabójstw) i nie znaleźli dowodów na istnienie poszukiwanego związku (patrz tu i tu).