Trzynaście. Tyle ran wlotowych po pociskach w kalibrze 9 mm naliczył koroner na ciele Susan Godfrey – pierwszej ofiary Michaela Ryana. Tamtego feralnego popołudnia (19 sierpnia 1987 roku) kobieta razem z dwójką dzieci wybrała się na piknik do lasu Savernake porastającego kredowy płaskowyż jedenaście kilometrów na zachód od Hungerford, w hrabstwie Wiltshire. Morderca oszczędził dzieciaki – zmusił matkę, by zamknęła je w samochodzie, zaciągnął ją w pobliskie zarośla, po czym władował w plecy prawie cały magazynek Beretty.
Następnym przystankiem dla Ryana była stacja benzynowa leżąca dokładnie w połowie drogi między lasem, w którym zamordował Godfrey, a jego rodzinnym miasteczkiem. Mężczyzna zaparkował srebrnego opla przy dystrybutorze i rozpoczął nalewanie paliwa do kanistra, gdy dostrzegł w oknie kasjerkę. Błyskawicznie sięgnął po karabinek M1 z intencją zabicia kobiety, jednak przy pierwszym podejściu chybił. Poirytowany, ruszył w kierunku budynku, gdzie bez kłopotu zlokalizował swoją ofiarę skuloną za kontuarem. Miał już dziewczynę na celowniku, lecz szczęśliwie poluzował mu się zaczep magazynka. Psychopata stracił resztki cierpliwości, opuścił sklep, uruchomił silnik i z piskiem opon popędził wprost do Hungerford wymienić M1 na chińską przeróbkę kałasznikowa.
Sąsiedzi spostrzegli, jak w pośpiechu wybiegł z domu, niosąc broń i torbę z amunicją. Chciał odjechać, ale auto zdechło mu na podjeździe. Wielokrotnie usiłował manipulować kluczykiem w stacyjce, wreszcie nie wytrzymał nerwowo, wygramolił się z wozu, podziurawił karoserię z kbk AK, a później w tłumionym amoku oblał posesję zakupioną wcześniej benzyną i rozniecił pożar. Od tego momentu rozpoczął się dwugodzinny przemarsz szaleńca ulicami miasteczka, naznaczony piętnastoma trupami i kilkunastoma osobami rannymi.
Społeczność Hungerford była dokumentnie rozbrojona. Nikt spośród tubylców ani nawet pracowników służb mundurowych nie posiadał choćby małokalibrowego pistoletu. Miejscowy funkcjonariusz policji, zwabiony odgłosami wystrzałów, zginął w radiowozie krótko po tym jak przyjął na siebie cztery kule z kałacha. Jego auto rozbiło się o słup telefoniczny. Chwilę przed śmiercią zdążył jeszcze zawiadomić centralę, iż po osiedlu grasuje podejrzany świr. W okolicy przebywał także młody żołnierz na przepustce, 21-letni Carl Harries; wraz z bratem naprawiał samochód na podwórku. Gdy usłyszał salwy karabinowe, od razu się zorientował, że dzieje się coś niedobrego (cytat – I knew it was a wrong type of gunfire). Nie namyślając się długo, pobiegł w kierunku źródła dźwięku.
Oczywiście bez broni.
The Hungerford Massacre – BBC 2005 Documentary
Harries skonfrontował się z zabójcą dwukrotnie, za każdym razem albo uciekając z linii ognia, albo lawirując pomiędzy zaparkowanymi pojazdami i obserwując na bezdechu z poziomu asfaltu, jak Ryan przechadza się tuż obok w poczucie kompletnej bezkarności. Kiedy akurat szaleniec znikał gdzieś za rogiem domu albo skręcał w przeciwną odnogę ulicy, młody wojak udzielał pomocy ofiarom, przeskakując od jednej rannej osoby do drugiej. Hungerford było dla Ryana niczym plac zabaw, spełnienie marzeń każdego masowego mordercy, jedna wielka strefa wolna od broni, w której psychopata może bez skrępowania strzelać do cywilów jak do kaczek. Jest nie do pomyślenia, aby coś równie kuriozalnego i makabrycznego przytrafiło się mieszkańcom Eureka Springs.
Michael Ryan zakończył żywot banalnie: zabarykadował się w budynku ogólniaka, do którego za młodu uczęszczał i który szczęśliwie stał pusty z powodu okresu wakacyjnego, by po paru godzinach negocjowania z policją popełnić mało spektakularne samobójstwo pojedynczym strzałem w głowę z Beretty.
Ta broń już nikogo nie zabije.
Pani premier z wizytą nazajutrz po tragedii.
Masakra w Hungerford spadła brytyjskim zwolennikom kontroli broni z nieba. Była dosłownie darem niebios, spóźnionym prezentem gwiazdkowym, starą lampą, z której wyfrunął Dżin. Ówczesny minister spraw wewnętrznych, Douglas Richard Hurd, przyznał potem publicznie, że większość szykowanych do uchwalenia poprawek zaostrzających przepisy przygotowano odpowiednio wcześniej i rząd pani Thatcher po prostu czekał cierpliwie na właściwy moment (Hurd said the government had been planning to tighten gun control laws for some time and the fearful events at Hungerford have added impetus to this work – AP). Władza nie musiała się nawet specjalnie wysilać z uzasadnianiem swoich kolejnych posunięć – praktycznie każdy detal związany z tą gehenną działał na korzyść lobby rozbrojeniowego.
Po pierwsze, Ryan był obsesyjnym surwiwalistą o wyraźnie militarystycznych upodobaniach (intuicyjne skojarzenia – świr sympatyzujący ze skrajną prawicą). Gromadził broń, regularnie odwiedzał kluby strzeleckie, prenumerował magazyn “Soldier of Fortune”, prasa podkreślała, że obsesyjnie utożsamiał się też z postacią samozwańczego mściciela krzywd Johna Rambo. Już bardziej stereotypowego wizerunku białoskórego posiadacza broni nie da się posklejać z ogólnodostępnych klisz, przy czym tym razem klisze te okazały się nie projekcją lewicowych paranoi, lecz ponurą rzeczywistością, ogniskując się w realnej osobie samotnego psychopaty w wojskowym uniformie.
Po drugie, poszczególne egzemplarze broni morderca zakupił legalnie u koncesjonowanego dilera, co oznacza, że spełnił wszystkie formalne (i rygorystyczne) wymogi narzucane cywilom przez Firearms Act of 1968 (zobacz “Firearms Control in England and Wales”, str. 134). W takiej sytuacji stało się jasne, że przekaz, jaki należy zakomunikować publiczności, musi być stanowczy – mieliśmy zbyt słabe i pobłażliwe prawo, konieczne jest surowsze unormowanie kwestii posiadania, używania i obrotu bronią palną i amunicją, aby nigdy więcej nie doszło do podobnej tragedii.
Po trzecie, Ryan sprawiał niepokojące wrażenie introwertycznego mizantropa. Od dłuższego czasu pobierał zasiłki dla bezrobotnych, pomieszkiwał razem z matką w gmachu miejscowej podstawówki, gdzie kobieta pracowała na co dzień w szkolnej stołówce. W miasteczku był postacią zupełnie anonimową i nikt go nie kojarzył. Po fakcie prasa spekulowała, że jednym z katalizatorów jego morderczych skłonności mogła być chęć zrzucenia matczynego jarzma albo brak spełnienia w roli mężczyzny [1]. W książce pt. “Hungerford: One Man’s Massacre” autorstwa Jeremy’ego Josephsa znalazł się cytat z ciotki Ryana, która w jednym z wywiadów miała zdradzić, że jej bratanek czuł się z bronią większy i bardziej dowartościowany (Michael was always fascinated by guns. It seemed to me as if he felt more important and powerful because of them – perhaps because he wasn’t all that big himself).
Po czwarte wreszcie, co odnotowali skrzętnie panowie Olson & Kopel w tej pracy, kilka dni po masakrze w Hungerford niejaki Kevin Weaver dopuścił się na obrzeżach Bristolu podwójnego morderstwa, korzystając ze strzelby jako narzędzia zbrodni (nieco wcześniej zatłukł na śmierć młotkiem własną matkę i siostrę). Brukowce dostały po tym incydencie małpiego rozumu i nastąpił prawdziwy wysyp sensacyjnych artykułów, w których autentycznie zatroskani losem ludzkości dziennikarze dawali wskazówki swoim otumanionym i spanikowanym czytelnikom, na jakie potencjalnie psychopatyczne cechy charakteru zwracać uwagę u osób postronnych oraz jak skutecznie rozpoznawać w najbliższym otoczeniu masowych morderców.
W samej końcówce 1988 roku ziściło się zatem to, na co “wszyscy” czekali: brytyjskie władze, analogicznie do powojennych demokracji parlamentarnych w innych państwach cywilizacji anglosaskiej, odpowiedziały na sfabrykowane przez siebie zapotrzebowanie i trwająca rok z okładem medialna kampania obliczona na rozbrojenie ludności mogła wejść w ostatnią fazę. Trzeci w kolejności gabinet rządowy pod wodzą Margaret Thatcher, przy ogromnym wsparciu w legislaturze jej partyjnych koleżanek i kolegów z frakcji konserwatywnej, przegłosował i uchwalił w trybie pilnym The Firearms Act of 1988. Projekt przeszedł gładko przez obie izby parlamentu, po czym 15 grudnia został poddany sankcji królewskiej, by niecałe dwa miesiące później, 1 lutego 1989 roku, stać się obowiązującym prawem na terenie Anglii i Walii.
Nie był to w żadnym razie pierwszy chronologicznie akt ustawodawczy, ograniczający dostęp Brytyjczyków do broni palnej – erozja swobód na tym odcinku zaczęła się dużo wcześniej – był natomiast pierwszą w angielskiej historii udaną próbą tak radykalnego rozszerzenia katalogu broni i amunicji, których posiadanie jest niemożliwe dla pospolitych obywateli, oraz definitywnym zalegalizowaniem uznaniowości jako nadrzędnego kryterium przy wydawaniu licencji (przed 1988 rokiem osoba ubiegająca się o kupno strzelby nie musiała przedstawiać organom ścigania dowodów “nieposzlakowanej opinii” ani wyświetlać “powodów”, dla których chciała taką broń nabyć). Krótko mówiąc – The Firearms Act of 1988 był bezprecedensowym triumfem logiki apologetów reglamentacji, ucieleśnieniem ich najgłębiej skrywanych ambicji – postępującego nowelizowania istniejącego prawa w kierunku całkowitego zakazu posiadania prywatnego oręża (z wyjątkiem może prehistorycznych pistoletów skałkowych).
Po roku 1988 indeks broni zakazanych (prohibitet weapons and ammunition) powiększył się o następujące pozycje:
- wszystkie jednostki umożliwiające strzelanie ogniem ciągłym, przy czym za ogień ciągły uznano już dwa strzały;
- wszystkie karabiny samopowtarzalne o kalibrze większym niż 0.22 cala;
- wszelkie samopowtarzalne, gładkolufowe konstrukcje, niebędące bronią pneumatyczną, tudzież egzemplarze przystosowane do strzelania amunicją inną niż bocznospłonkowa o kalibrze 0.22 cala, z lufami krótszymi niż 24 cale (około 62 cm) lub długością całkowitą (bez części składanych lub łatwo odejmowanych) mniejszą niż 40 cali (ok. 102 cm);
- rewolwery inne niż przystosowane do strzelania 9-mm amunicją bocznospłonkową lub jednostki ładowane odprzodowo;
- wszystkie wyrzutnie rakiet i moździerze, wystrzeliwujące stabilizowane pociski, oprócz jednostek zaprojektowanych fabrycznie do wypluwania lin, zastosowań pirotechnicznych lub sygnalizacyjnych;
- wszystkie typy broni umożliwiające miotanie szkodliwych substancji w dowolnej postaci;
- samopowtarzalne strzelby zdolne pomieścić więcej niż trzy naboje (dwa w magazynku plus jeden w komorze); jakiekolwiek modyfikacje strzelb, skracanie lufy, demontaż kolby etc. stały się na mocy nowej ustawy przestępstwem;
- wszelka amunicja zawierająca bądź mogąca zawierać groźne substancje;
- amunicja rozpryskowa (pociski dum-dum);
- amunicja eksplodująca w chwili zetknięcia z celem lub tuż przed nim;
- minister spraw wewnętrznych otrzymał ponadto nieograniczone prawo do umieszczania na indeksie wszelkich typów uzbrojenia, które nie było dostępne na rynku cywilnym w Wielkiej Brytanii przed rokiem 1988 i które on sam uzna za egzemplarze szczególnie niebezpieczne dla porządku publicznego (broń niewykrywalną dla detektorów metalu);
Hungerford potwierdziło, że “ostateczne rozwiązanie” kwestii broni palnej w Wielkiej Brytanii jawi się jako scenariusz realny i nie wywołuje znaczącego sprzeciwu społecznego. Totalnej kryminalizacji nie podlegało posiadanie samopowtarzalnych pistoletów, dlatego też do pełni szczęścia brakowało zwolennikom prohibicji jeszcze tylko jednej masakry. Osiem lat później los ponownie się do nich uśmiechnął, ale to już opowieść na inną okazję.
- AKTUALIZACJA 07/02/2016
W roku 1980 roku – podczas inauguracyjnej kadencji Thatcherowej – wydarzyła się druga po londyńskim 7/7 największa w dziejach Wielkiej Brytanii masakra popełniona przez cywila na grupie innych cywilów. Współcześnie niewiele osób o niej pamięta, ponieważ zamachowiec, zamiast kałasznikowa czy Beretty, użył śmiercionośnych narzędzi niełączonych powszechnie z zabijaniem: pojemnika wypełnionego łatwopalną substancją, kartki papieru i zapalniczki.
Morderca najpierw pokłócił się z barmanem o cenę trunków. W efekcie wyrzucono go z klubu. Potężnie sfrustrowany, zamówił taksówkę, zajechał na stację benzynową, napełnił zbiornik i wrócił na miejsce swego upokorzenia, gdzie z premedytacją zabił 37 osób – wlał benzynę przez otwór w drzwiach, po czym przez tę samą szczelinę wsunął płonący skrawek papieru. W budynku nie było żadnych dodatkowych wyjść ewakuacyjnych. Psychopatę schwytano po dziewięciu dniach – w innym barze przy drinku.
Najbardziej szokujące w tym wszystkim jest to, że do dzisiaj można w UK zatankować auto bez konieczności przechodzenia badań psychiatrycznych.
____________________
[1] Kojarzenie broni palnej z instrumentem przedłużającym penisa, względnie z seksualną niepewnością macho-twardziela nie jest niczym nowym i należy do stałego repertuaru uników propagandowych środowiska hoplofobów. Przykładowo, motyw broni jako stymulanta zwiększającego męską potencję został wykorzystany przez animatorów brazylijskiej ofensywy rozbrojeniowej towarzyszącej organizacji referendum w 2005 roku. W wywiadzie udzielonym agencji prasowej Bloomberga główny koordynator akcji, Antonio Bandeira, zdradził szczegóły kampanii:
Broń palna stanowi z reguły męski problem. W naszym społeczeństwie mężczyźni wpisują się w stary model “wojownika” i praktykują wiejskie zwyczaje, polegające na stosowaniu siły przy rozwiązywaniu sporów. (…) Jeśli dodatkowo przejawiają oni seksualne kompleksy, to dzięki broni mogą się dowartościować i zwiększyć u siebie “potencję”. Z bronią w ręku nie czują się “nadzy”. [The use of guns is basically a male problem. In our societies, men subscribe to the old model of “warrior men” and to rural customs characterized by the use of force to solve problems. (…) If they also have sexual insecurities, guns can make them feel stronger, more potent; with a gun, they will not be “naked.”]
Jednym z naszych najlepszych medialnie posunięć było powiązanie seksualnej niepewności z gloryfikacją broni palnej. Ładna i popularna brazylijska aktorka mówiła w spotach: “Dobry kochanek nie potrzebuje broni”. W ten sposób poddaliśmy dekonstrukcji wizerunek macho, używając sloganu “Wybierz wolność od broni! Albo ja, albo twoja broń!” Młodzi ludzie to pokochali. [One of our most successful media campaigns ironically associated sexual insecurity with the glorification of guns. Pretty and popular actresses said, “Good lovers don’t need a gun.” We deconstructed machismo, using the slogan “Choose Gun Free! It’s Your Weapon or Me!” Young people loved it.]
Odkryliśmy również, że większość męskich posiadaczy broni znajdowała się pod silnym wpływem kobiet (matek, żon, kochanek). Obserwacja ta skłoniła nas do uruchomienia programu pod hasłem “Matki, odbierzcie broń swoim synom!” [We also found that most men who handed in their guns had been influenced by women (mother, grandmother, lover). So we launched another movement, under the slogan “Mothers, Disarm your Sons!”]