W roku 1991 Suzanna Gratia Hupp zeznawała przed Kongresem Stanów Zjednoczonych jako cudem ocalały świadek masowej rzezi, do której doszło w teksańskim Killeen. Śmierć z rąk zamachowca poniosło wówczas dwadzieścia parę osób, w tym rodzice kobiety, zabici przez psychopatę dosłownie na jej oczach. Ponad dwie dekady później, 12 lutego 2013 roku, Hupp powtórzyła swoje zeznanie w praktycznie niezmienionej formie, tym razem występując przed Senacką Podkomisją Sądowniczą ds. Konstytucji, Praw Obywatelskich & Praw Człowieka w roli biegłego eksperta wypowiadającego się nt. Drugiej Poprawki gwarantującej cywilom right to keep and bear arms. W trakcie obydwu przesłuchań padło z jej ust to samo zdanie:
Nie jestem wściekła na człowieka, który to zrobił. Jestem wściekła na polityków za pozbawienie mnie prawa do obrony życia mojego i mojej rodziny.
Takich kobiet jest więcej.
Przeszło osiem lat temu 21-letnia studentka Uniwersytetu Nevady w Reno, Amanda Collins, zaparkowała samochód w budynku garażowym w granicach kampusu w odległości 30 metrów od radiowozów policji uniwersyteckiej stojących na tym samym piętrze. Późnym popołudniem, po skończeniu zajęć, wspólnie z grupką znajomych wracała do auta. W pewnym momencie oddzieliła się od nich i już samotnie kontynuowała marsz w kierunku garażu, gdzie pomiędzy samochodami czekał na nią przyczajony były żołnierz Piechoty Morskiej, James Biela.
Biela miał przy sobie broń. Collins też miała pistolet, ba, miała nawet zezwolenie na noszenie go w ukryciu poza miejscem zamieszkania, lecz tamtego wieczora postanowiła uszanować prawo stanu Nevada, które mówi, że przemycanie broni na teren kampusów uniwersyteckich jest nielegalne, i zostawiła klamkę w domu w sejfie. Biela oczywiście nie zamęczał się takimi dylematami – gdy dziewczyna go mijała, chwycił ją, przystawił jej lufę do skroni i zmusił, aby położyła się na asfalcie. Potem zgwałcił. Działał z zaskoczenia, w dodatku jako eks wojskowy był dobrze przeszkolony w obezwładnianiu ludzi, więc Collins, dysponująca czarnym pasem w taekwondo, nie zdążyła nawet zareagować.
Po otrząśnięciu się z traumy kobieta zaczęła jeździć po kraju i lobbować na rzecz zniesienia stref wolnych od broni – ze szczególnym wskazaniem na kampusy. Jej pierwsze zmagania zakończyły się niepowodzeniem. W czasie wstępnego przesłuchania w stanowej legislaturze demokratyczna senator, Evie Hudak, wspięła się na wyżyny bezczelności i wygarnęła ofierze gwałtu prosto w twarz:
Nawet gdyby miała pani broń, statystyki nie są po pani stronie. Mówiła pani, że trenowała sztuki walki, że ma doświadczenie w taekwondo, a mimo to tamten osobnik ze względu na swoją masę był w stanie panią obezwładnić nawet z pani umiejętnościami. Jest szansa, że gdyby miała pani ze sobą broń, to on by ją pani odebrał i użył z korzyścią dla siebie.
[Statistics are not on your side even if you had had a gun. You said that you were a martial arts student, I mean person, experienced in Tae Kwon Do, and yet because this individual was so large, was able to overcome you even with your skills, and chances are that if you had had a gun, then h’d have been able to get that from you and possibly use it against you.]
Uporządkujmy kilka spraw. Po pierwsze, statystyki, na które powołuje się Hudak – poza tym że powinny figurować w podręcznikach jako przykład bezceremonialnej manipulacji liczbami (ich analiza tu i tu) – nie pokazują wcale tego, co senator Hudak twierdzi, że pokazują, tj. w żaden sposób nie pozwalają na wysunięcie wniosku, iż posiadanie broni pogarsza sytuację napadniętej ofiary. Ponadto w prawdziwym życiu przypadki odebrania broni ofierze przez agresora praktycznie nie występują (zobacz ten wpis).
Dwa: Collins nigdy nie twierdziła, że powstrzymałaby samą napaść. Atak był wyprowadzony z zaskoczenia, więc nie miała szans na reakcję. Co natomiast konsekwentnie powtarzała, to uwagę, że po zainicjowaniu ataku, kiedy już leżała na ziemi, byłaby w stanie sięgnąć po broń i zabić gwałciciela – gdyby tylko miała tę broń przy sobie:
Z całym szacunkiem, pani senator, ale pani tam nie było. Gdybym nosiła ukrytą broń, on nie mógłby wiedzieć, że ją posiadam. Ja tam byłam. Wiem bez cienia wątpliwości, że w którymś momencie byłabym w stanie powstrzymać napastnika używając broni.
[Respectfully senator, you weren’t there. Had I been carrying concealed, he wouldn’t have known I had my weapon; and I was there. I know without a doubt in my mind at some point I would’ve been able to stop the attacker by using my firearm.]
Przy innej okazji kobieta wyznała – Zostałam ustawowo sprowadzona do roli ofiary. [I was legislated into being a victim.]
Po napadnięciu i zgwałceniu Collins Biela wyruszył na polowanie. Wkrótce wytropił i zgwałcił dwie następne studentki, z czego jedną zamordował. Za swoje zbrodnie dostał karę śmierci – przysięgli naradzali się nad werdyktem niecałe 9 godzin. Miesiąc później sędzia dorzucił mu jeszcze do puli cztery wyroki dożywocia. Co się zaś tyczy drugiego czarnego charakteru tej historii, pani Hudak dobrowolnie zrezygnowała z funkcji stanowego senatora w obawie przed już mniej dobrowolnym odwołaniem (które przytrafiło się dwóm innym członkom jej partii we wrześniu zeszłego roku, wykopanym ze stołków w wyniku bezprecedensowego głosowania). Dzięki temu, że ustąpiła po dobroci, Demokraci zachowali większość w Senacie.
* * *
Nikki Goeser dorabia w klubach jako didżejka rozkręcająca imprezy karaoke. Podobnie jak większość mieszkańców Tennessee, posiada broń i wyrobiła sobie licencję uprawniającą do noszenia jej w ukryciu poza domem, lecz tamtego tragicznego dnia, kiedy zamordowano jej męża, zostawiła rewolwer w samochodzie zaparkowanym przed barem. Prawo w Tennessee jasno mówiło, iż do lokali serwujących alkohol broni wnosić nie można.
Niżej tłumaczenie obszernych fragmentów wywiadu z Nikki Goeser, jaki ukazał się na łamach listopadowego numeru “America’s 1st Freedom” (2011):
Możesz na początek przypomnieć, jak się poznaliście z Benem?
Mieliśmy wspólnych znajomych, którzy zorganizowali imprezę karaoke w piwnicy swojego domu. Na jednej z takich imprez spotkaliśmy się po raz pierwszy.
Miałaś już wtedy jakieś doświadczenia z bronią?
Tak. Mając dwadzieścia-parę lat, trenowałam strzelanie pod okiem przyjaciela, snajpera Piechoty Morskiej. Potem już sama kontynuowałam szkolenie we własnym zakresie. Gdy poznałam Bena, nie posiadałam jeszcze licencji na noszenie broni, ale sporo myślałam o jej zdobyciu, zwłaszcza po tym jak w styczniu 2007 roku lokalne media nagłośniły sprawę porwania dwójki studentów, Channon Christian i Christophera Newsoma.
Ale odkładałaś tę decyzję do momentu, aż w twoim życiu nie pojawił się Ben?
Dostałam pozwolenie równo rok przed zamordowaniem męża. Ben nigdy nie interesował się bronią, ale zawsze bardzo mnie wspierał. To on kupił mi rewolwer, który tamtego wieczora powinien uratować mu życie.
Kiedy to się zaczęło? Kiedy się wreszcie zorientowałaś, że ktoś przejawia niepokojące zainteresowanie twoja osobą?
Nie zdawałam sobie sprawy, że ten klient mnie śledzi aż do chwili konfrontacji. Nie wiem, czy potrafię sobie przypomnieć pierwszy raz, gdy go zobaczyłam. Nazywa się Hank Wise, ale wypowiadanie jego nazwiska nie sprawia mi przyjemności. Myśleliśmy, że to kolejny turysta, lecz potem widywaliśmy go coraz częściej. Bar karaoke w Nashville to naprawdę wielka rzecz; jest jak ogromna rodzina. Wielu ludzi przychodzi i zostaje na dłużej. Zostają stałymi klientami i zżywają się z miejscem.
Kiedy ten koleś przekroczył próg klubu, Ben wyszedł mu na powitanie i przedstawił stałym bywalcom. Nawet nie kojarzę, czy kiedykolwiek osobiście z nim rozmawiałam. Wiem, że Ben rozmawiał. Był bardzo towarzyskim i otwartym człowiekiem. Większość ludzi miała go za właściciela lokalu, bo zawsze witał wszystkich na wejściu.
Ten gość po prostu siedział przy stoliku i gapił się na mnie. Poza tym absolutnie niczym się nie wyróżniał, a ja nie zwracałam na niego zbytniej uwagi. Czasami wstał i próbował coś śpiewać, ale słabo mu szło. Innym razem chwytał mikrofon, patrzył na mnie i mówił: “Tę piosenkę dedykuję tylko tobie”. To nic szczególnego. Wielu facetów przychodzi i flirtuje. Raz dał mi $100 napiwku. Myślałam, że zaszło jakieś nieporozumienie, więc podbiegłam do niego, aby oddać pieniądze, ale on spojrzał na mnie zadowolony i wyszedł bez słowa.
Na tym się jednak nie skończyło.
Nie. Wkrótce potem wysłał mi powiadomienie na Myspace, żebym dodała go do znajomych. Zrobiłam to tak jak dodaję inne osoby. Przez jakiś czas wysyłał mi normalne wiadomości: “Świetnie się bawiłem”, “Wyglądasz ślicznie”. Nic niezwykłego. Lecz w okolicach wakacji wyskoczył z tekstem, że powinnam zostawić męża, bo jest dla mnie za stary. To już było niestosowne, więc skasowałem jego wpis. Nie byłam wściekła, ale odpowiedziałam mu, że jestem szczęśliwa w małżeństwie i że startuje nie do tej kobiety co powinien. W odpowiedzi dostałam naprawdę nieprzyjemną wiadomość. Bez żalu wykasowałam go z listy znajomych i zablokowałam. Myślałam, że na tym koniec. On jednak zaczął przychodzić do barów, w których wspólnie z mężem pracowaliśmy. Siadał przy stoliku i gapił się na mnie. Dzisiaj już wiem, że coś z tym facetem było nie tak. Raz podszedł do Bena jakby nigdy nic, a jako że Ben nie był gościem skorym do wszczynania bójek, to powiedział mu grzecznie, żeby zostawił mnie w spokoju. Potem widzieliśmy go może jeszcze raz i tyle.
Aż do wieczora, gdy Ben został zamordowany.
Razem z Benem organizowaliśmy jedną z tych obwoźnych imprez karaoke. Pamiętam, że strasznie wtedy padało i że zamartwiałam się o sprzęt, żeby nie zamókł na deszczu podczas rozładunku. Byłam zmęczona i poprosiłam Bena, czy nie moglibyśmy sprawdzić prognozy na resztę wieczoru, ale on czuł się zobligowany do poprowadzenia imprezy. Zanosiło się na fajny wieczór. Pamiętam, że byłam na górze w kabinie dla DJ-ów, a Ben siedział przy swoim pulpicie i wtedy zobaczyłam go ponownie. Stał tak bez ruchu jakieś sześć metrów ode mnie i gapił się tym swoim wzrokiem.
I wiedziałaś, że jesteś bezbronna?
Zostawiłam broń w aucie, ponieważ wnoszenie broni do barów było zabronione. Nie wiedziałam, że typ był niebezpieczny. Ludzie pytali się po fakcie, czemu nie załatwiłam sobie zakazu zbliżania czy coś, ale nikt wtedy nie wiedział, że on jest niebezpieczny. Nigdy mi nie groził.
Jak zareagowałaś?
Przeraziłam się. Bar, w którym tamtego wieczora urządzaliśmy imprezę, znajdował się pół godziny drogi od baru, gdzie zazwyczaj pracowaliśmy, więc dotarło do mnie, że on mnie śledził. Nie chcieliśmy robić zamieszania. Poszłam do właściciela z prośbą o usuniecie tego faceta, a potem skierowałam się do jadalni, byle tylko unikać jego spojrzenia. Wyjrzałam na chwilę i zobaczyłam, że on krząta się za plecami męża. Ben był zajęty prowadzeniem imprezy pod moją nieobecność, więc nie miał bladego pojęcia, co się dzieje.
Kiedy właściciel poprosił go o opuszczenie lokalu, ten wycofał się na chwilę i wyciągnął “czterdziestkę-piątkę”. Nigdy nie zapomnę światła odbijającego się od lufy. I nigdy nie zapomnę, co wtedy myślałam: “O mój Boże, nie mam broni!” W tym momencie typ nacisnął spust i strzelił Benowi prosto w głowę. Mąż nawet nie zdążył zareagować, osunął się na ziemię, a on dalej w niego strzelał. Gdy skończył, spokojnie opuścił broń i ruszył w stronę wyjścia. Nigdy nie widziałam takiego chaosu. To było istne piekło. Stałam w progu jadalni w osłupieniu.
Paru mężczyzn pomogło mi odwrócić Bena na plecy. Był martwy. Pełno krwi dookoła. Wszystko zaczęło mi przed oczami gasnąć. Zdrętwiałam. Słyszałam jakiś krzyk i dopiero po chwili zorientowałam się, że ten krzyk wychodził ode mnie.
Co się stało z mordercą?
Policja powiedziała mi później, że jeden z klientów, żołnierz Piechoty Morskiej nazwiskiem Todd Kane, przygniótł go swoim ciałem i rozbroił, po czym inni klienci podbiegli i trzymali go przy ziemi do przyjazdu policji.
Myślisz, że chciał zabić jeszcze kogoś czy tylko chodziło mu o Bena?
Nie wiem. W jego samochodzie znaleziono później strzelbę, karabin, kij bejsbolowy, lornetkę, linę, rękawice i nóż. Jego celem mogło być porwanie mnie. Gdyby nie interwencja Todda, facet miałby łatwy dostęp do mnie.
Chcesz, żeby skazano Wise’a na śmierć?
Tak, osobiście o to prosiłam.
Gdybyś mogła cofnąć czas, złamałabyś prawo i wniosła broń do baru?
TAK! Zrobiłabym to bez wahania. W Tennessee obowiązuje zasada Bezpiecznej Przystani (tzw. Safe Harbor law), która chroni ludzi przed odpowiedzialnością karną i oskarżeniami o nielegalne noszenie broni pod warunkiem, że przebywając na obszarze, gdzie posiadanie broni było zakazane, użyli jej w dobrej wierze, np. do obrony własnej.
Pomimo tego co stało się twojemu mężowi, nie odczuwasz wstrętu do broni. Dlaczego?
Cóż, ludzie codziennie giną na drogach, jeżdżąc samochodami, ale nie będę przecież zwalać winy na samochody. Nie obwiniam broni palnej o to, co się stało. Broń palna nie naciska sama na spust. To trochę tak, jakbym wyżywała się na samochodzie, którym kierował pijak. Ciągle zadziwia mnie, że ludzie chcą wytaczać procesy producentom broni, gdy ktoś z ich bliskich zginie na skutek postrzału. Znowu: to trochę jak procesować się z producentami aut, że wsiadają do nich pijani kierowcy.
Wysiłki Nikki obliczone na zmianę prawa opłaciły się. W roku 2010 legislatura stanowa w Tennessee, odrzuciwszy uprzednio gubernatorskie weto, zniosła odgórny zakaz wnoszenia broni palnej do barów i restauracji serwujących napoje alkoholowe, pozostawiając wolność decydowania w tej kwestii właścicielom lokali.
- AKTUALIZACJA 09/04/2016
Autumn Parkin, matka trojga dzieci z Boise w Idaho, opowiedziała dziennikarzom “The Blaze” o swoich doświadczeniach z przemocą.
Jako nastolatka została napastowana przez dwóch “kolegów” z klasy na szkolnej imprezie i zgwałcona. Sześć lat później przeżyła brutalny atak w domu: najpierw otrzymała cios w twarz rozbitą butelką po szampanie (lekarze musieli zoperować jej oko), a potem przyjęła na siebie dźgnięcie prosto w klatkę piersiową. Po zgwałceniu nie mogła się przez długie lata pozbierać. Późniejsza napaść tylko pogłębiła u niej stany depresyjne. W efekcie sięgnęła po alkohol. Jak sama mówi, upijała się do nieprzytomności. Proces psychicznego leczenia zaczął się u niej wraz zakupem broni palnej i uczęszczaniem na treningi: