Przejdź do treści

Kartograficzna analiza przestępczości w amerykańskich miastach

    Zobacz: Broń palna i koncentracja przemocy w USA

    —————————————————

     CHICAGO – ILLINOIS 

    O patologicznej sytuacji w Chicago pisałem przy innych okazjach (link 1 / link 2 / link 3), więc nie będę się tutaj powtarzał. Wystarczy wiedzieć, że czarni odpowiadają za blisko 80 proc. morderstw (biali dokonują średnio kilkanaście zabójstw w roku, co jest normą dla przeciętnego miasta w Europie). To samo tyczy się strzelanin bez ofiar śmiertelnych.

    The deadliest city: Why Chicago’s gun violence is getting worse

    Ciekawostka statystyczna: obliczono, że między rokiem 1965 a 2017 (sumarycznie 53 lata) na 63 proc. powierzchni Chicago nie wydarzyło się ani jedno morderstwo, natomiast na 5 proc. zanotowano ich prawie połowę.

    Micro-Place Homicide Patterns in Chicago, 1965-2017

     ST. LOUIS – MISSOURI 

    W roku 2020 miasto dobiło do absolutnie rekordowego wskaźnika zabójstw (ponad 87 trupów na 100k/mieszkańców). Jest to wynik ekstremalny nawet jak na standardy amerykańskie.

    Teoretycznie rzecz ujmując, bez murzyńskiej subpopulacji metropolia byłaby niemal całkowicie wolna od przestępczości z użyciem broni palnej, w tym szczególnie od morderstw, których częstość popełniania skurczyłaby się do rozmiarów błędu statystycznego. Zwracam uwagę, iż ta średniej wielkości miejska jurysdykcja jest z grubsza równomiernie podzielona rasowo, tzn. 48 proc. ludności ma czarny kolor skóry, a 43 proc. – biały. W rezultacie egzystują obok siebie jakby dwa światy – w jednym tubylcy prowadzą niekończące się konflikty plemienne (zobacz fragment filmu dokumentalnego “Blood Brothers”), a w drugim panuje spokój jak w normalnej, europejskiej aglomeracji (zobacz dla odmiany reportaż nakręcony przez organizację The Saint Louis Civic Pride Foundation).

    Niedawno nowojorski “Times” pochylił się nad fenomenem rasowej dystrybucji zabójstw w St. Louis i wygenerował schemat planu miasta z rozróżnieniem na dzielnice murzyńskie (odcień pomarańczowy) i nie-murzyńskie (jasnofioletowy). Na rysunku oznaczono także punkty, gdzie znaleziono zwłoki (w ciągu dziewięciu lat uzbierało się ich przeszło 1200). Artykuł opatrzono sugestywnym nagłówkiem “In Places Like North St. Louis, Gunfire Still Rules the Night”.


     BOSTON – MASSACHUSETTS 

    Za ogromną większość zabójstw i strzelanin w Bostonie odpowiadają oczywiście młodociani, czarnoskórzy kryminaliści z długą historią aresztowań (od 1:00). Niewielu komentatorów zdaje sobie jednak sprawę ze stopnia zagęszczenia lokalnej przestępczości:

    Niniejsza analiza pokazuje, że w latach 1980-2008 na prawie 89 proc. bostońskich odcinków ulic i skrzyżowań nie odnotowano ani jednego wystrzału z broni palnej, który skutkowałby fizycznym zranieniem człowieka; na dalszych 6 proc. zarejestrowano raptem pojedynczy taki przypadek. Wszystkie strzelaniny modulujące trendy przemocy w Bostonie powtarzały się zasadniczo w obrębie mniej niż 5 proc. ulic i zaułków.

    [In this analysis, almost 89% of Boston street segments and intersections never experienced a single ABDW-firearm incident between 1980 and 2008. Some 6% of street segments and intersections experienced a single ABDW-firearm incident during this same time period. Boston gun violence trends were largely generated by repeated incidents at less than 5% of its street segments and intersection.]

    The Concentration and Stability of Gun Violence at Micro Places in Boston

     DYSTRYKT KOLUMBII 

    Stolica Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej z sektorem morderstw zmonopolizowanym praktycznie bez reszty przez murzyńskich cyngli. Osoby zainteresowane detalami powinny zaznajomić się z treścią raportu stołecznej policji: “Murder Analysis. A Study of Homicides in the District of Columbia”. Statystyki mają, co prawda, dwadzieścia lat, ale mimo upływu czasu i tak nic się nie zmieniło od publikacji rzeczonego podsumowania: sprawcami 95+ proc. zabójstw i strzelanin są młodzi, czarni mężczyźni (500 recydywistów generuje 70 proc. wszystkich przestępstw z udziałem broni).

    Magazyn “Business Insider” wrzucił kilka lat temu na swoją stronę mapy Dystryktu Kolumbii. Kartogram na górze przedstawia rozproszenie czarnych mieszkańców na terenie aglomeracji (miniatura w prawym dolnym narożniku ukazuje Latynosów), na schemacie niżej widać z kolei rewiry z najgorszą przestępczością. Kierunek przyczynowy jest zawsze podobny: strach przed murzyńską przemocą → segregacja rasowa. Profesor kryminologii, Barry Latzer, w monografii “The Rise and Fall of Violent Crime in America” naruszył tabu i wymienił przestępczość (w tym zwłaszcza brutalne napady rabunkowe) jako główny czynnik izolujący czarnoskórych od reszty społeczeństwa, utrwalający rasowe stereotypy oraz napędzający oddolne procesy formowania się gett wewnątrz amerykańskich metropolii.

     BALTIMORE – MARYLAND 

    Bez czarnych urządzających regularne strzelaniny na ulicach liczba morderstw w Baltimore spadłaby o jakieś 90 proc. (mapy wygenerowane za portalem “The Baltimore Sun”):


     FILADELFIA – PENSYLWANIA 

    Do znakomitej większości rozbojów, napaści z użyciem broni palnej oraz masowych strzelanin (patrz tabela, artykuł) dochodzi w nie-białych strefach w zamkniętym gronie czarnoskórych recydywistów, którzy parokrotnie przewinęli się już przez system (link, raport). Jerry Ratcliffe, policyjny konsultant i prof. kryminologii z Uniwersytetu Temple w Filadelfii, powiedział kiedyś: Część miasta zwana Northeast doświadcza zabójstw na poziomie spokojnych obszarów Nowej Zelandii, natomiast życie w North Philly przypomina Salwador. W oryginale: In the Northeast the homicide risk is on a par with residing in tranquil New Zealand, while North Philadelphia is like living in El Salvador. (link)

    Philadelphia_shooters-offenders

    Urban Firearm Violence by Race and Place in Philadelphia

     MINNEAPOLIS – MINNESOTA 

    Wszystkie ogniska przemocy zlokalizowane są w kolorowych częściach miasta. Bilanse policji ujawniają, że czarni dokonują 80 proc. zabójstw z udziałem broni palnej (biali ledwo 6 proc.) i 85 proc. strzelanin bez ofiar śmiertelnych (biali odpowiadają za symboliczne 5 proc.):

    Philadelphia_shooters-offenders
     HRABSTWO MIAMI-DADE – FLORYDA 

    “Geo-Demographics of Gunshot Wound Injuries in Miami-Dade County” (link), czyli ewaluacja zjawiska demograficzno-przestrzennej kumulacji ran postrzałowych na obszarze florydzkiego hrabstwa Miami-Dade. Ofiary (4547) zidentyfikowano na podstawie rejestrów szpitalnych. Do poszkodowanych osób udało się przypisać indywidualny adres zamieszkania (86 proc.), jak również miejsce zdarzenia (ulicę, z której odebrano zgłoszenie, 61.3 proc.). Niestety, zabrakło statystyk dot. sprawców. Wnioski z tej pracy można spokojnie ekstrapolować na całą Amerykę:

    • ~3/4 (72 proc.) strzelanin skupia się w czarnych dzielnicach;
    • w rejonach, gdzie Murzynów jest relatywnie mało, strzelaniny występują sporadycznie (w badanym okresie średnio rocznie 54 białych odnosiło obrażenia postrzałowe);
    • przestępczość z użyciem broni prawie nigdy nie wylewa się na zewnątrz (cytat);
    • dla kontekstu: członkowie grupy prewencyjnej Miami-Dade Crime Stoppers zrealizowali mocno niepoprawny politycznie reportaż o epidemii morderstw na południu Florydy (link);

    Philadelphia_shooters-offenders
     SAN FRANCISCO – KALIFORNIA 

    Odgłosy wystrzałów uchwycone przez czujniki ShotSpottera (link). Warto dodać, że instrument potrafi wyizolować próbki dźwiękowe pochodzące od petard czy sztucznych ogni, lecz celem skorygowania dokładności pomiarów oraz zminimalizowania liczby fałszywych alarmów usuwa się ze statystyk wszelkie informacje wyłapane przez sensory w dni świąteczne. People of color (Murzyni razem z Latynosami) popełniają łącznie w granicach miasta blisko 70 proc. zabójstw i są sprawcami 85 proc. strzelanin (dla porównania: biali dokonują 13 proc. zabójstw i inicjują 5 proc. strzelanin).

    Philadelphia_shooters-offenders
     PITTSBURGH – PENSYLWANIA 

    Tam, gdzie żyją biali, nie ma morderstw. Pittsburgh, pomimo iż 1/4 jego populacji składa się z ludności murzyńskiej, należy do największych “białych” miast w Ameryce. Szef policji, kapitan Nate Harper (link): Bez czarnej przestępczości liczba zabójstw w Pittsburghu obniżyłaby się drastycznie do około dziesięciu rocznie. [Without black-on-black crime Pittsburgh could expect to see its homicide rate drop dramatically, to around 10 deaths a year.]

    Philadelphia_shooters-offenders
    Co ciekawe, na przestrzeni lat 2010-2015 w przypadku aż 97 proc. zabójstw (143), w których pittsburska policja nie ustaliła tożsamości napastnika, na miejscu zbrodni znajdowano ciało czarnej ofiary, co niemal zawsze sugeruje też zaangażowanie czarnoskórego mordercy.

     MADISON – WISCONSIN 

    Do najbardziej białych (79 proc.) dużych metropolii należy także bastion progresywnej lewicy, czyli Madison w stanie Wisconsin. Praktycznie cała przestępczość (ze szczególnym naciskiem na zabójstwa) nawarstwia się tam w czarnych enklawach na ~5 proc. powierzchni miasta.

     LOUISVILLE – KENTUCKY 

    Analogiczną dynamikę da się zaobserwować w przeważająco białym (~77 proc.) Louisville – znaczna większość morderstw ściśnięta jest w północno-zachodnim narożniku mapy (link):

    Philadelphia_shooters-offenders
     ATLANTA – GEORGIA 

    W zależności od roku 95-99 proc. morderstw w Atlancie popełniają czarnoskórzy sprawcy. Można jeszcze inaczej: gdyby Atlantę zamieszkiwali tylko biali pochodzenia europejskiego oraz ludność z kontynentu azjatyckiego (nawet przy założeniu, że dodatkowa populacja zastępująca Murzynów odpowiadałaby za identyczną liczbę przestępstw, co biali i Azjaci aktualnie zasiedlający miasto), rocznie zdarzałoby się tam od 4 do 8 zabójstw.

    Interactive Map of Atlanta Homicide Data
    Interstates, racial segregation, and elections in Atlanta