Zamierzam walić w ten bęben do oporu: sytuacja w Polsce jest wyjątkowo beznadziejna. Wszystkie duże media, bez względu na partyjne sympatie czy ideologiczne skrzywienie pokojów redakcyjnych, kłamią w temacie broni palnej na tę samą nutę. Czasami zdarzają się jednak przypadki tak ordynarne w kolportowaniu prymitywnej, antybroniowej propagandy, że nawet osoba totalnie znieczulona na punkcie dziennikarskich manipulacji łapie się za głowę i rzuca z krzykiem przez okno.
Uważam zupełnie nieironicznie, że data 20 maja 2020 roku powinna zapisać się w historii polskiej telewizji. W gmachu przy Woronicza wyemitowano wtedy kuriozalny, urągający wszelkim zasadom rzetelnej publicystyki reportaż dotyczący współczesnych replik broni czarnoprochowej rozdzielnego ładowania, zatem konstrukcji, które każdy pełnoletni obywatel jest w stanie nabyć już za ~1500 złotych bez konieczności wychodzenia z domu czy posiadania policyjnych kwitów. Zaraz na starcie producenci tego gniota uraczyli widzów takim oto stwierdzeniem, cytuję:
Ludzie giną od kul wystrzelonych z broni, którą legalnie można kupić w internecie.
Brzmi niepokojąco. “Ludzie giną od broni z Allegro”. Nagłówki grozy same się drukują. Sęk w tym, że gospodarz prowadzący nie przytacza żadnych konkretnych danych, które pozwoliłyby wstępnie ocenić, ilu faktycznie cywilów umiera w Polsce na skutek obrażeń postrzałowych z rewolwerów cp. Postanowiłem więc wykonać tę tytaniczną robotę za niego i szybko zrozumiałem, czemu jej zaniechał. Otóż twórcy programu “Alarm!” unikają referowania źródeł, bo liczba zabitych jest tu tak mikroskopijna, że w praktyce pomijalna w jakiejkolwiek poważnej (i niepoważnej też) analizie statystycznej.
W najbardziej pesymistycznym i zarazem nierealistycznym wariancie scenariusza co roku na terytorium Polski rejestruje się od 10 (słownie: dziesięciu) do maksymalnie 20 (słownie: dwudziestu) morderstw z użyciem bezpozwoleniowej broni czarnoprochowej. Do tej puli wliczone są także usiłowania (napastnik chciał zabić, ale nie trafił albo zranił ofiarę). Te uśrednione wartości wypreparowałem z tabelek sporządzonych przez Komendę Główną Policji: najpierw zsumowałem liczbę zabójstw z okresu 2002-2020 w subkategorii “Inna broń”, po czym uzyskany wynik (184) podzieliłem przez 19 lat. I po zaokrągleniu wyszło dziesięć. Analogicznie postąpiłem dla podgrupy “Broń palna”, tj. z góry przyjąłem, że połowa (374) uwzględnionych tam zabójstw to postrzały z cp, podzieliłem całość przez 19 i w przybliżeniu dostałem dwadzieścia. Wcześniej wspomniałem, że jest to wersja nierealistyczna nie bez przyczyny. Elementy składowe w obu rubrykach zinterpretowałem bowiem wspaniałomyślnie na korzyść agitki TVP, natomiast prawda jest taka, że nikt nie wie, jakie rodzaje uzbrojenia wpadają do rzeczonych zbiorów; XIX-wiecznych rewolwerów może być w tym bałaganie mniejszość.
Otrzymane rezultaty warto również przedstawić w szerszym kontekście, mianowicie na przestrzeni tych dziewiętnastu lat stwierdzono w III RP dokładnie 13 414 zabójstw. Oznacza to, że w skrajnym wypadku morderstwa popełniane z dostępnej bez zezwolenia przez internet broni czarnoprochowej stanowią – uwaga – znikome TRZY PROCENT wszystkich zgonów. Po takiej ekspozycji danych robi się boleśnie oczywiste, dlaczego aktywiści zatrudnieni w budynku przy Woronicza zrezygnowali z kwerendy policyjnych statystyk na rzecz serwowania “szokujących” anegdot, przetykanych emocjonalnymi komentarzami naszych rodzimych “Januszy i Grażynek”.
Przy okazji: w narracji TVP pada sugestia, że ataki z udziałem broni cp eskalują. Chciałbym tutaj wyraźnie podkreślić, że wrażenie zwiększonej częstości występowania postrzeleń w ostatnich latach w stosunku do okresu chronologicznie wcześniejszego wcale nie musi być manifestacją rzeczywistego fenomenu. Podejmując się historycznej rekonstrukcji danych w oparciu o relacje medialne, zawsze trzeba brać poprawkę na fakt, że w miarę zbliżania się do teraźniejszości coraz częściej pojawiać się będą spiętrzenia poszukiwanych incydentów. Dzisiaj niegroźny wystrzał z zabytkowego pistoletu ma szansę na uwiecznienie w internetowych archiwach, choćby jakiegoś lokalnego portalu, czego nie da się już powiedzieć o bardziej odległej przeszłości. Wszelkie zaobserwowane trendy wzrostowe należy zatem traktować z ostrożnością, gdyż mogą być one jedynie statystycznym artefaktem.
Odpowiedź Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji
Jak nietrudno zgadnąć, środowisko strzeleckie w Polsce, w tym szczególnie subkultura tzw. “dymiarzy” (potoczna, nieco pogardliwa łata na właścicieli broni cp), było srogo zbulwersowane ryjącym po dnie i niewybaczalnie żenującym poziomem dziennikarstwa śledczego TVP. Niebawem posypały się skargi pod adresem KRRiT, co zmotywowało państwową biurokrację do pisemnej reakcji. Niestety, odpowiedź Rady okazała się pod wieloma względami gorsza niż sam przedmiot krytyki.
Z korespondencji zwrotnej do pana Andrzeja Turczyna można wyłuskać, że KRRiT “zbadała sprawę” i orzekła, iż program NIE BYŁ MANIPULACJĄ. Cytuję: [Przestępstwa z użyciem czarnoprochowców] to istotny problem, ponieważ od wystrzałów z broni, na którą nie jest wymagane zezwolenie, w ostatnim czasie zginęło kilka osób. I dalej: W takim przedstawieniu faktów nadawca nie dostrzega stronniczości, manipulacji i braku obiektywizmu.
Innymi słowy:
- Nadawca nie dostrzega manipulacji w celowym i sztucznym wyolbrzymianiu zagrożenia: nie sprawdzałem, ale coś czuję, że “rewolwery z Dzikiego Zachodu” wykorzystywane są w Polsce do zabijania rzadziej niż tłuczek do mięsa.
- Nadawca nie dostrzega manipulacji w niepoinformowaniu widzów, że przez dziewiętnaście lat w 38-milionowym kraju zdarzało się – po zawyżeniu – raptem 10-20 zabójstw rocznie z broni cp. Nawet gdyby pomnożyć to wszystko x3, w dalszym ciągu mówilibyśmy o marginalnym zjawisku, mającym przyzerowy wpływ na ogólnie pojmowane bezpieczeństwo publiczne.
- Nadawca nie dostrzega manipulacji w nazywaniu aberracyjnych, jednostkowych, zupełnie odosobnionych przypadków postrzeleń “istotnym problemem” (w domyśle: społecznym).
- Wreszcie: nadawca nie dostrzega manipulacji w bałamutnym sugerowaniu widzom, że bez dostępu do cp zabójstw można by uniknąć. Jest to ewidentne nadużycie – wystarczy przyjrzeć się okolicznościom, w których doszło do poszczególnych morderstw. Otóż w znakomitej większości incydentów ofiarami były samotne kobiety, starcy albo najbliżsi członkowie rodzin, strzały zaś padały z przyłożenia lub z bardzo bliskiej odległości. Argumentowanie, że gdyby napastnik nie miał rewolweru, to by nie zabił żony, śpiącego brata albo 80-letniego staruszka w parku, jest typowym przejawem infantylnego myślenia życzeniowego.
Generalnie riposta KRRiT jawi się niczym parodia rzetelnego “postępowania wyjaśniającego”. Stanowisko zaprezentowane przez organ kontrolny zahacza wręcz o ponurą farsę. Zignorowanie wyżej wymienionych kontekstów statystycznych jest twardym dowodem na stronniczość nadawcy. Tego nie da się przypudrować. Za ukłon w stronę “obiektywizmu” nie można też uznać zaproszenia miłośnika cp i naświetlenia jego punktu widzenia, gdyż była to co najwyżej słaba kontra do komentarzy hoplofobów (określanych zresztą przez KRRiT mianem “ekspertów”).
Kiedyś dawno temu napisałem, że “budynek przy Woronicza należy zburzyć łącznie z fundamentami, zaś ziemię pod nim wypalić.”
Podtrzymuję tę opinię.