Osoby, które decydują się na dokonanie masowego mordu, względnie przeprowadzenie zamachu terrorystycznego, i całymi miesiącami planują atak, nie boją się śmierci ani schwytania przez policję – scenariusz ten jest naturalnie wkalkulowany w zimną logikę ich działań. Ponad wszystko obawiają się natomiast przedwczesnego fiaska swojej “misji”. W realiach amerykańskich oznacza to najczęściej ryzyko bycia odstrzelonym przez uzbrojonego cywila, noszącego w ukryciu broń palną (zobacz więcej tu i tu). Oto reprezentatywne przykłady masowych morderców (dwóch niedoszłych i jeden faktyczny), którzy w oficjalnych dokumentach (raporty ze śledztwa, manifesty) explicite wyrażali zadowolenie z powodu istnienia stref wolnych od broni.
Od lewej: Payton Gendron, Matin Azizi Yarand, Khalil Abu Rayyan
W momencie popełniania zbrodni Payton Gendron miał 18 lat. Specjalnie udał się w podróż autem do murzyńskiej dzielnicy Buffalo (Nowy Jork) i po zaparkowaniu błyskawicznie otworzył ogień w kierunku ludzi przed supermarketem, po czym kontynuował zabijanie w środku. Ostatecznie zranił śmiertelnie dziesięcioro klientów (głównie czarnoskórych). Przebieg zamachu transmitował na żywo za pośrednictwem platformy Twitch. Przed szarżą zredagował manifest, w którym określił się jako zwolennik “białej supremacji”. W rozdziale zatytułowanym “Weapons, Equipment, and Mentality of the Attacker” (“Broń, wyposażenie i mentalność atakującego”) wyraźnie zaakcentował, że 1) uderzenie na cel, gdzie obowiązują restrykcje w noszeniu broni palnej, redukuje szanse wystąpienia oporu ze strony ofiar; 2) jurysdykcje z trudniejszym dostępem do broni dają znakomitą okazję do sfinalizowania masakry; 3) towarzystwo ochroniarza nie będzie problemem, gdyż zostanie on szybko wyeliminowany (i tak też się stało – emerytowany glina, Aaron Salter, zginął w konfrontacji z młodocianym terrorystą).
(źródło)
Ostatni punkt wydaje się być szczególnie interesujący, zwłaszcza w kontekście posiłkowania się ochroniarzami jako dowodem na to, że cywilni posiadacze broni palnej nie poradzą sobie z zagrożeniem, co jest powszechną taktyką wśród krytyków idei uzbrajania np. nauczycieli w szkołach. Niedawno posłużył się tą pokrętną argumentacją John J. Donohue, profesor ekonomii z Uniwersytetu Stanforda, w felietonie opublikowanym na łamach “Scientific American”.
Oprócz zacytowania spektakularnie sfuszerowanych statystyk FBI, przypomniał on strzelaninę w ogólniaku Columbine i obecnego wtedy na miejscu strażnika (Neil Gardner), który wdał się w zaciętą wymianę ognia z dwoma mordercami. W jego opinii, skoro przeszkolony weteran biura szeryfa nie był w stanie szybko przygwoździć sprawców, to tym bardziej nie będą w stanie tego zrobić zwykli obywatele. Oczywiście Donohue wygodnie pominął najbardziej kluczowy fragment historii, mianowicie “zapomniał” napisać, że choć działanie Gardnera nie zakończyło się celnym trafieniem i likwidacją rozjuszonych psychopatów, to i tak przyniosło wyłącznie pozytywne skutki: chwilowo oderwało zamachowców od zabijania, co pozwoliło rannym uczniom i wykładowcom na bezpieczną ucieczkę. Trudno w ten sposób dokładnie oszacować liczbę ocalonych ludzi, niemniej sama sugestia profesora, że skala sukcesu określonej interwencji powinna być mierzona dotkliwością fizycznych obrażeń doznanych przez napastników, inaczej w ogóle nie można mówić o “szczęśliwym finale” tudzież skutecznej reakcji, jest uproszczonym i nieuczciwym stawianiem sprawy.
Dalej: stanfordzki ekonomista kompletnie zignorował fakt, że rola ochroniarza nie należy wcale do łatwych ze względu na przyciągający uwagę mundur. Masowi mordercy albo zabijają strażników w uniformach w pierwszej kolejności (patrz ostrzelanie gmachu parlamentu w Ottawie [2014], zamach na dyskotekę w Stambule [sylwester 2016/2017]), albo organizują szczegółowy rekonesans przed atakiem i dowiadują się, gdzie mogą napotkać opór ze strony gliniarza dorabiającego do emerytury (patrz jatka w bazie Navy Yard [2013], masakra w nocnym klubie dla gejów w Orlando [2016] czy analizowany tutaj przypadek Gendrona, który rozrysował nawet mapkę wnętrza sklepu ze wskazówkami odnośnie trasy “przemarszu” ochroniarza). I żebyśmy się dobrze zrozumieli: zaangażowanie ochrony jest zawsze lepsze niż jej deficyt, ale nigdy nie stworzy ona takiej przewagi, jaką gwarantuje anonimowość cywila z bronią palną ukrytą w kaburze pod koszulą.
Payton Gendron zaraz po ujęciu przez policję.
Kolejna poważnie zwichrowana jednostka: nastoletni sympatyk ISIS, Matin Azizi Yarand. Kilka lat temu w Teksasie skazano go na dwie dekady odsiadki. Wydarzenie to nie odbiło się szerokim echem w mediach głównego nurtu, wałkowano je tylko trochę w lokalnej prasie. Zradykalizowany student zamierzał przeprowadzić zamach terrorystyczny w pasażu handlowym Stonebriar Centre w miejscowości Frisco. Był pod stałą obserwacją FBI. Jeden z agentów podszył się w sieci pod dżihadystę i zaproponował mu kupno broni palnej, amunicji, wojskowych ciuchów, kamizelki taktycznej z dodatkowymi schowkami na magazynki i wkładów balistycznych. Yarand miesiącami dopieszczał detale akcji, dzieląc się swoimi uwagami z internetowym “kolegą”. Poniżej lista rzeczy, które przemilczano albo wycięto ze wszystkich relacji medialnych, a które znajdują się we wniosku sądowym o nakaz aresztowania podejrzanego.
Yarand wielokrotnie odwiedzał centrum handlowe, aby upewnić się, czy warunki do mordowania są optymalne i czy nikt nie zakłóci mu przetrzebiania klienteli. Na terenie kompleksu obowiązywała polityka “No weapons allowed”, czyli zero tolerancji dla wnoszenia jakiejkolwiek broni. Yarand pisał do agenta FBI, cytuję: Zrobiłem zwiad. Obadałem pasaż i ochrona nie nosi przy sobie broni palnej. Mają tylko gaz pieprzowy. Zaraz mi dupa odpadnie ze śmiechu. Widziałem dokładnie trzech ochroniarzy. Dwóch łazi w parze, a jeden samotnie. Szukałem gliniarza na piętrze w pobliżu kina, ale nikogo nie zauważyłem.
Wraz z upływem czasu wyznawca Proroka odczuwał coraz większą euforię z powodu tego, że sklep jest strefą wolną od broni: Nic nas nie powstrzyma. Będziemy mogli robić, co nam się tylko podoba. Mają ochronę, ale nie mają broni.
Dwa dni po spotkaniu twarzą w twarz z agentem Yarand odkrył, że w centrum handlowym przebywa jednak uzbrojony policjant w mundurze. Absolutnie nie popsuło mu to humoru: Po namyśle wpadłem na genialny pomysł, jak pozbyć się gliniarza jeszcze przed rozpoczęciem właściwej akcji. Wejdziemy do sklepu w cywilnych ciuchach i zaatakujemy go znienacka. Dowiemy się, które wejście patroluje i tam go dorwiemy.
Podniecony zbliżającą się nieuchronnie perspektywą wylegiwania się w rajskim ogrodzie u boku pięknych hurys, zdradził też federalnym swoje głęboko skrywane, sadystyczne fantazje: W zasadzie wolałbym, żeby gliniarz rzucił broń i poddał się. Wtedy my polejemy go benzyną i podpalimy.
(źródło)
Jak widać, wannabe islamski terrorysta odhaczył tu wszystkie newralgiczne punkty, do których regularnie wracają zwolennicy broni palnej w swojej publicystyce: 1) świadomie wytypował strefę wolną od tejże broni na cel ataku; 2) robił skrupulatny zwiad przed zamachem, aby przyszpilić ochronę i zapoznać się z ich harmonogramem; 3) neutralizację umundurowanego policjanta zaplanował w pierwszej kolejności.
Matin Azizi Yarand nie był skory do rozmów z dziennikarzami.
Blognotkę zamykam omówieniem przypadku pogrążonego w depresji i myślach samobójczych dostawcy pizzy z Dearborn Heights w stanie Michigan, niejakiego Khalila Abu-Rayyana. Skazany w roku 2017 na pięć lat więzienia, wyszedł na wolność po trzech i aktualnie znajduje się pod nadzorem służb federalnych. Na radarze FBI wyskoczył po tym, jak zaczął wrzucać do sieci zdjęcia z bronią, okraszone komentarzami o odzieraniu ludzi żywcem ze skóry niczym owce. Niebawem skontaktowała się z nim kobieta (agentka), udająca poszukującą miłości, samotną dziewczynę. Rayyan wyjawił jej, że w hołdzie dla Państwa Islamskiego rozważa dokonanie masowego mordu w jednym z dużych kościołów w Detroit. Oto jak nasz zakochany admirator czarnej flagi racjonalizował wybór akurat tego konkretnego obiektu: Jest to miejsce ogólnodostępne, uczęszcza tam wielu ludzi i nikt nie może wnosić do środka broni palnej. Nagłośniliby to na cały kraj. Wszyscy by się dowiedzieli.
(źródło)
Tłumaczyłem to już w innym wątku, ale nie zaszkodzi powtórzyć: motywacja zamachowców może być różna (sianie strachu, rasistowskie resentymenty, zemsta spowodowana nękaniem w szkole, pragnienie sławy, frustracja seksualna itd.), mogą być oni również emocjonalnie zżyci z danym miejscem, nie zmienia to jednak podstawowego faktu, że w ujęciu statystycznym i z perspektywy długofalowej, licząc od końcówki lat 90. XX wieku, poza dosłownie paroma wyjątkami, do wszystkich masakr w przestrzeni publicznej niepowiązanych z działalnością stricte przestępczą (wojny o narkotyki, akcje odwetowe rywalizujących ze sobą gangów), w których ginęły więcej niż cztery osoby, dochodziło w lokalizacjach, gdzie obowiązywał prywatny, stanowy lub federalny zakaz noszenia broni dla ludności cywilnej.