Każdego dnia w Brazylii ginie przeciętnie w strzelaninach sto osób – rekrutujących się głównie z ludności murzyńskiej [1], której reprezentanci stanowią przeszło 70 proc. wszystkich ofiar morderstw. Jedną z najpilniej strzeżonych tajemnic statystyk kryminalnych w tym kraju wciąż pozostaje kwestia rasowo-etnicznego rodowodu sprawców. Ile zabójstw popełniają czarnoskórzy? Oficjalne źródła uparcie milczą. Przyczyny takiego stanu rzeczy mogą być ideologiczne (niechęć do ujawniania politycznie niepoprawnych informacji i stygmatyzowania mniejszości) albo obiektywne – wykrywalność zabójstw w Brazylii pozostawia wiele do życzenia. Lokalni detektywi rozwiązują zaledwie 5-8 proc. morderstw (cytuję: 92% to 95% of murders in Brazil remain unsolved).
Narcotraficante ze slumsów na peryferiach Rio de Janeiro.
W okresie prezydentury Fernando Henrique Cardoso przeforsowano, po wyczerpującej batalii z opozycją, rewolucyjną ustawę federalną, definiującą zasady dostępu do broni palnej – tzw. Sistema Nacional de Armas, w skrócie SINARM. Przełomowa legislacja nakładała obowiązek rejestrowania każdej pojedynczej sztuki prywatnego oręża, niezależnie od kategorii, do której była ona pierwotnie zakwalifikowana. Dopełniwszy wszelkich formalności, interesant odbierał zaświadczenie, uprawniające do trzymania zakupionej broni wyłącznie w obrębie domostwa lub, jako właściciel firmy, na terenie zakładu pracy. Skryte noszenie było ściśle unormowane i wymagało uzyskania oddzielnej zgody od miejscowych władz. Licencje wydawano uznaniowo i tylko po pozytywnym przejściu weryfikacji. Ustawa wyraźnie podkreślała, iż zdobycie glejtu uwarunkowane było cechami prześwietlanej osoby, jej stabilną sytuacją rodzinną i zawodową, wiarygodną potrzebą oraz zdolnościami psychicznymi. Upoważnienie obowiązywać miało w granicach stanu, który zamieszkiwał określony petent. SINARM wymuszał także limity na amunicję. Obywatel mógł nabyć maksymalnie pięćdziesiąt nabojów miesięcznie.
W ujęciu teoretycznym obostrzenia nie były zatem aż tak liberalne [2]. Problemy pojawiały się w momencie praktycznego wdrażania zapisów ustawy, dlatego gdy za sterami administracji rozsiadł się Lula da Silva, postanowił nie tyle rozbudować i zunifikować dotychczasowe regulacje, co przede wszystkim zagonić podległe mu służby do ich konsekwentnej egzekutywy [3]. I tak w grudniu roku 2003 wszedł w życie kontrowersyjny Statut o Rozbrojeniu (Estatuto do Desarmamento) [4]. Zgodnie z jego ustaleniami, do 25 lat podniesiono minimalny wiek upoważniający do kupna broni palnej, zakazano noszenia jej poza domem (zarówno jawnie, jak i w ukryciu), podkręcono kary za łamanie nowych przepisów, specjalnie oznakowano jednostki używane przez policje celem monitorowania ich obrotu i wreszcie – znacząco rozbudowano system sprawdzania przeszłości kryminalnej nabywców. Aby wejść legalnie w posiadanie broni, trzeba teraz ukończyć szkolenia z bezpiecznej obsługi i zdać testy psychologiczne. W odróżnieniu od Australii, gdzie nie ma żadnych empirycznych dowodów na skuteczność surowszego podejścia do polityki reglamentacyjnej (link), w krainie “Ordem e Progresso” sytuacja jest bardziej ambiwalentna i skomplikowana.
Lwia część brazylijskich ekspertów punktuje, że odsetek zabójstw z broni palnej zmalał o ~8 proc. w początkowej fazie zaraz po zaostrzeniu prawa na szczeblu centralnym, co po przeliczeniu dało w kontrfaktycznym scenariuszu 5+ tysięcy uratowanych ludzkich istnień. Mało tego: do roku 2003 współczynnik zabójstw z broni zwiększał się nieprzerwanie średnio o 6 proc., po czym w kolejnej dekadzie nastąpiło spowolnienie tempa przyrostu wskaźnika do 0.9 proc. (wykres, link). Dodatkowo pod koniec 2004 roku władze zainicjowały zmasowaną akcję wykupu uzbrojenia z rąk obywateli. Ocenia się, że w ten sposób zebrano około 600 tysięcy sztuk rozmaitych konstrukcji strzeleckich (słusznie kwestionując sensowność robienia takich zbiórek, Walter Merling z Brazylijskiego Stowarzyszenia Kolekcjonerów Broni zdradził, że 90 proc. oddanych spluw to zardzewiały, bezużyteczny złom [5]). Z pozoru mamy zatem do czynienia z pełnym sukcesem. Szkopuł w tym, że przedstawiona narracja jest mylącym uproszczeniem.
Większość zabijania w Brazylii odbywa się przy użyciu broni z nielegalnych źródeł
(VICE News, “Brazil’s Drug Gangs Are Prepared to Go to War with Bolsonaro”)
Kilku badaczy zauważyło, iż spadek śmiertelności zarejestrowany w latach 2004-2007 to w dużej mierze zasługa bezprecedensowej redukcji morderstw w jednym tylko stanie – São Paulo, w którym dokonuje się ~25 proc. wszystkich zabójstw z udziałem broni palnej. W innych jurysdykcjach wskaźniki przeciwnie – wzrosły (cytat, link), szczególnie na północy i w regionie północno-wschodnim (link). Aby zilustrować tę dynamikę, załączam wykres, powstały na bazie artykułu Danilo Freire, doktora ekonomii politycznej z Kolegium Królewskiego w Londynie, oraz analizy zespołu ekonomistów z Uniwersytetu Federalnego Juiz de Fora:
Pytanie, jakie powinno się zadać, brzmi więc następująco: dlaczego akurat w São Paulo doszło do tak radykalnych przeobrażeń? Hipotez i spekulacji namnożyło się w tym temacie bez liku. Ukuto nawet frazę “São Paulo Mystery” na podkreślenie zagadkowej natury owej wolty. Dziennikarz śledczy i znawca meandrów brazylijskiej przestępczości zorganizowanej, Bruno Paes Manso (link):
Przyczyn tradycyjnie jest wiele. Miejska populacja się starzeje, a jak wiadomo, morderstw dopuszczają się głównie ludzie młodzi, więc proces ten musi mieć znaczenie. Dalej – policja zyskała na operatywności, sądy zaczęły ferować bardziej drakońskie wyroki. Niedobór kryminalistów na ulicach pociągnął za sobą nieoczekiwane efekty uboczne. Gang więzienny uformowany w roku 1993, tzw. Pierwsze Komando Stolicy (PCC – Primeiro Comando da Capital), przejął kontrolę nad rynkiem narkotyków i skartelizował go. Deficyt konkurencji pozwolił im uniknąć rozlewu krwi w obrębie stanu i rozwinąć skrzydła w innych zakątkach kraju.
Profesor socjologii z Uniwersytetu Rutgersa w Camden, Ted Goertzel, oraz były specjalista w zakresie planowania strategicznego w departamencie policji w São Paulo, Tulio Kahn (cytat, link):
Policja w São Paulo zareagowała na rosnącą w latach 90. XX stulecia falę przestępczości, adaptując u siebie rozwiązania systemowe znane z policji nowojorskiej. Priorytetem stało się gromadzenie na bieżąco dokładnych empirycznych informacji o aktywności gangów, jak również obmyślanie i ewaluacja programów interwencyjnych. Uruchomiono wewnętrzną, międzyrządową sieć komunikacyjną w celu koordynowania pracy wojska i cywilnych służb mundurowych. Za pomocą komputerów wykreowano geograficzną mapę obszarów ściśle kontrolowanych przez handlarzy narkotykami i bez przerwy wysyłano tam wzmocnione patrole. Stworzono ponadto bazę danych ze zdjęciami przeszło 300 tysięcy kryminalistów, centralę telefoniczną do odbierania meldunków od obywateli , a także stronę internetową, gdzie można było szybko zawiadomić o przestępstwie. Prócz tego ustanowiono jeszcze specjalną grupę zadaniową, oddelegowaną do wyjątkowo trudnych zabójstw, i powołano do istnienia oddzielną jednostkę wsparcia, dedykowaną dla kobiecych ofiar napaści seksualnych. Do użytku weszły wyrafinowane aplikacje, spajające cyfrowe kartoteki osób podejrzanych z ich historią przelewów bankowych, rejestrami połączeń telefonicznych i możliwymi miejscami zamieszkania. Wreszcie, przystąpiono do bardziej agresywnego usuwania nielegalnej broni palnej z ulic. Konsekwencją tych wszystkich zmian był gwałtowny przyrost liczby osadzonych. Morderstw zaczęło ubywać dokładnie w momencie, w którym poziom inkarceracji osiągnął swój punkt szczytowy.
Dwie największe i najgęściej zaludnione brazylijskie metropolie od ładnych paru lat są teatrem zaciętej wojny między operatorami jednostek bojowych a najemnymi żołnierzami gangów. Rzeka krwi i tłumionej nienawiści płynie rwącym strumieniem. Na przestrzeni lat 2003-2008 policja w São Paulo i Rio de Janerio zabiła łącznie jedenaście tysięcy ludzi (część z tych zgonów to pokłosie działań w samoobronie, część wygląda na pozasądowe egzekucje, reszta obejmuje tragiczne pomyłki). Bandyta rozumie, iż uniesienie rąk w geście kapitulacji oznacza nierzadko śmierć i nie ma wyboru – atakuje glinę, gdy ten wkracza na jego terytorium. W rezultacie coraz więcej zabłąkanych kul dosięga niewinnych przechodniów, a przebywający na obcym i wrogim terenie mundurowi nie zawsze bawią się w ceregiele, ponieważ są świadomi, że jak tylko rozkład sił uleganie odwróceniu, odznaka ponownie stanie się celem i przestępca będzie szukał zemsty. Dlatego tak ważne jest, by do walki z bandytyzmem wysyłać możliwie najlepiej wyszkolone jednostki, co w dalszej perspektywie pozwala minimalizować straty w ludziach po obu stronach barykady. Kluczowy akapit w kontekście polityki antyprzemocowej:
Spadek brutalnej przestępczości to zasługa instalowania w fawelach Oddziałów Policji Pacyfikacyjnej oraz ograniczenia śmiercionośnych potyczek zbrojnych z formacjami mundurowymi. Dyrektor Instytutu Bezpieczeństwa Publicznego jest przekonany, że jednym z ważniejszych elementów trendu spadkowego była drastyczna obniżka liczby zgonów w wyniku konfrontacji ze służbami porządkowymi.
Na trop innego jeszcze wyjaśnienia naprowadza Marcelo Freixo, były przewodniczący parlamentarnej komisji śledczej powołanej do zbadania zbrodni popełnianych w fawelach przez mafijno-paramilitarne szwadrony milicji. W jego przekonaniu, za wyhamowanie licznika morderstw odpowiadać może regularnie od lat rosnąca pula zaginięć, która sprytnie maskuje zabójstwa w policyjnych archiwach, tworząc iluzję względnej poprawy sytuacji i wprowadzając w błąd komentatorów. W roku 2013 tylko w samym tylko mieście Rio de Janeiro zgłoszono organom ścigania zniknięcie około sześciu tysięcy osób. W przypadku zaś całości stanu dysponujemy poważnymi dowodami na to, że odzwierciedlona w raportach Ministerstwa Zdrowia korekta liczby zabitych zdaje się w ogóle nie być zjawiskiem realnym, lecz co najwyżej zwodniczym, statystycznym artefaktem, wytworzonym na skutek wadliwej klasyfikacji danych medycznych. Ekonomista Daniel Cerqueira przetestował tę możliwość i oto co odkrył (cytat z abstraktu):
Wnioskując z rządowych statystyk, stan Rio de Janeiro zredukował morderstwa o prawie 30 proc. w latach 2006-2009. Istnieją jednak przesłanki, aby domniemywać, iż różnica ta spowodowana jest nieprawidłową kodyfikacją zgonów. Począwszy od roku 2007, wolumen gwałtownych śmierci o niejasnych przyczynach w niewytłumaczalny sposób uległ rozdęciu, generując trend przeciwny do standardów krajowych. Bazując na cyfrowych kartotekach medycznych, opracowaliśmy procedury przypisywania niewyjaśnionych zgonów do trzech odrębnych kategorii – zabójstw, samobójstw i wypadków. Nasze oszacowania wskazują, że liczba osób zabitych w Rio de Janeiro w analizowanym okresie zmniejszyła się ledwo o 3.6 proc., za to “ciemna liczba” ofiar wzrosła rażąco, składając się w roku 2009 na ponad 60 proc. wszystkich zarejestrowanych zabójstw.
Analogiczną metodykę Cerqueira zaaplikował też w skali makro dla interwału 1996-2010:
I teraz jak w tę mozaikę współistniejących okoliczności wpisują się ograniczenia w dostępie do broni palnej dla ogółu społeczeństwa? Czy naprawdę miały one wpływ na deeskalację zabijania?
Krótko: i tak, i nie. Ta zniuansowana, wewnętrznie sprzeczna konkluzja bierze się stąd, że między wskaźnikami upowszechnienia broni palnej w stanie São Paulo i zabójstwami po stronie cywilnej populacji nie zachodzi statystycznie istotna korelacja (tabela, link). Tym natomiast, co wykazuje bardzo wyraźny, przyczynowy związek z obniżką morderstw, jest zakaz noszenia tejże broni w przestrzeni publicznej, ale uwaga – efekty prohibicji uwidoczniły się tylko wśród Murzynów (cytat, link); w gronie białych mieszkańców restrykcje z roku 2003 nie miały żadnego wymiernego przełożenia na przemoc. Zahaczamy tutaj o niewygodny dla lewicy fenomen, który wielokrotnie zaobserwowano i udokumentowano w realiach amerykańskich (patrz choćby analiza zabójstw w Missouri: cytat, link), mianowicie przestępczość z użyciem broni napędzana jest przez agresywnych, młodocianych, czarnoskórych cyngli (link), zaś wszystkie inne grupy demograficzne obrywają rykoszetem, zmagając się z obostrzeniami polityki reglamentacyjnej, będącej pokłosiem murzyńskiej getto patologii.
Zamykając wątek – procedury ewidencyjno-kontrolne, wzorowane na europejskim ustawodawstwie, Brazylia ma zaimplementowane na poziomie ogólnokrajowym od blisko dwóch dziesięcioleci. W mojej ocenie, gdyby skupiono się wyłącznie na usprawnieniach w funkcjonowaniu policji i oddelegowano ją na terytoria, gdzie służby zapuszczały się dotychczas incydentalnie, w celu konfiskowania nielegalnych klamek z rąk czarnych zbirów i zwalczania kwitnącej tam przestępczości, to takie rozwiązania same w sobie zaowocowałaby spadkiem liczby morderstw [6]. Dodatkowe przeszkody prawne na drodze do posiadania broni nie byłyby konieczne, a już z całą pewnością można by się obejść bez rozkręcania ideologicznej krucjaty i groteskowego demonizowania kultury strzeleckiej [7].
____________________
[1] W rozmaitych badaniach z pogranicza kryminologii i socjologii dotyczących brazylijskiej przestępczości, na jakie natknąłem się podczas gromadzenia materiałów do tego wpisu, słowo “czarny” praktycznie zawsze było używane na zdefiniowanie zarówno jednostki o czarnym kolorze skóry, jak i “mieszańca” (w ostatnim spisie powszechnym po raz pierwszy w historii odsetek Brazylijczyków zaliczających siebie do grona czarnoskórych bądź Mulatów wyniósł trochę ponad 50 proc.), dlatego gdy będę posługiwał się określeniem “czarny” albo “Murzyn”, to domyślnie należy je odnosić do przedstawicieli obydwu grup.
[2] Przez długie lata handel bronią palną na terenie Brazylii obłożony był najwyższym na świecie, 81-procentowym podatkiem (ostatnio obniżonym do 65 proc.). Stara sztuczka: jak nie można wyeliminować broni ze sprzedaży, to za pomocą instrumentów politycznego nacisku zaburza się równowagę podażowo-popytową na rynku (link).
[3] Efektywne egzekwowanie wymaga istnienia populacji, wykazującej powszechną wolę do partycypowania w tym procesie. Zachodzi tu więc dość silne sprzężenie zwrotne. Łatwo się mówi o skutecznej egzekutywie w przypadku Kanady, Norwegii czy Polski, gdzie lwia część społeczeństwa przestrzega prawa i rozumie podstawy, na których opiera się idea “rule of law”. Natomiast tam, gdzie ludzie nie są skłonni poddawać się zaleceniom Lewiatana, gdzie poszanowanie dla praworządności jest zachwiane i gdzie funkcjonuje gigantyczne podziemie przestępcze, z samej definicji nie będzie żadnego egzekwowania, nawet pomimo faktu, że rocznie policja pacyfikuje całe dzielnice i zabija tysiące cywilów w starciach ulicznych.
[4] W październiku 2005 roku, na fali rozbrojeniowej ofensywy legislacyjnej, władze postanowiły kuć żelazo póki gorące i spożytkować poprzedni sukces na przepchnięcie prohibicji. W tym celu wyreżyserowano bezprecedensowe referendum. Pytanie brzmiało: “Czy uważasz, że powinno się zakazać komercyjnej sprzedaży broni palnej i amunicji?” (Do you think the commercial sale of firearms and munitions should be prohibited in Brazil?)
Udział w głosowaniu był przymusowy dla obywateli w wieku 18-70 lat – za absencję przy urnie groziła grzywna. Niepełnoletni Brazylijczycy (16-17) również mogli oddać głos, aczkolwiek obowiązku takiego nie mieli. Początkowo wydawało się, że rząd odniesie sukces. Inicjatywę prezydenta wsparły najpotężniejsze i najbardziej opiniotwórcze globalne organizacje: ONZ, Kościół Katolicki, dziesięciu laureatów nagrody Nobla oraz znakomitości świata kultury i sztuki. Przeprowadzenie referendum pochłonęło niebotyczną sumę 215 milionów dolarów amerykańskich.
Mimo gigantycznych wysiłków włożonych w propagandę, mimo aprobaty mediów i pomocy ze strony potężnych organizacji politycznych, mimo błogosławieństwa katolickich duchownych i zaangażowania aparatu państwowego, mimo hojnego finansowania z krajowego budżetu – prawie dwie-trzecie Brazylijczyków (63 proc.) opowiedziało się przeciwko zakazowi.
Kto szuka prawdy, nie powinien liczyć głosów. Nie jestem zwolennikiem referendów – nie w systemie, w którym do urabiania mas wykorzystuje się państwowe i korporacyjne konglomeraty medialne, zaś słuszny przekaz finansuje z pieniędzy publicznych – ale wyniki plebiscytu z 2005 roku ładnie pokazały, że straszenie trupami zabitych z broni palnej mężów, kochanków, sąsiadów, szefów i dzieci to zdecydowanie za mało, aby uśpić czujność przeciętnego Brazylijczyka. Aktywiści rozbrojeniowi do dzisiaj plują sobie w brodę, że wbrew rozbuchanym prognozom nie udało im się całkowicie zablokować sprzedaży broni cywilom, o czym świadczy wypowiedź Ilony Szabó dla TED Talk.
[5] W realnym świecie wszelkie podobne projekty kończą się fiaskiem:
Thomas Abt, analityk harvardzkiej Szkoły Administracji Publicznej im. Johna F. Kennedy’ego (link): Akcje odkupywania broni nie działają, ponieważ nie zdejmują z ulic tych egzemplarzy, które służą do popełniania przestępstw. Ludzie zazwyczaj oddają konstrukcje przestarzałe lub pozbawione cech użytkowych. [Gun buybacks don’t work because they generally don’t get the kinds of guns that will be used in a crime; they typically recover old, inoperable, and inaccessible guns.]
Peter Reuter & Jenny Mouzos (link): Wykup broni nie sprawdza się jako wyjaśnienie spadających wskaźników przestępczości, bo obejmował modele rzadko używane do zabijania czy dokonywania rozbojów/napaści. [The buyback was an implausible candidate for reducing crime rates because the targeted gun type was one not much used in homicides or, presumably, other kinds of violent crime.]
Joseph Giacalone, emerytowany sierżant-detektyw NYPD, profesor nowojorskiej Wyższej Szkoły Prawa Karnego im. Johna Jaya (link): To jest dobry spektakl, ale nie pomaga w radzeniu sobie z przemocą gangów czy dilerów narkotykowych. [It’s good theater. But it’s not helping deal with gangs and drug dealers and everyone else using the guns.]
[6] Doświadczenia nowojorskie dowodzą, że większość przestępstw jest pochodną okoliczności, na które można wpłynąć bez potrzeby wdrażania kosztownych zmian strukturalnych i społecznych (inżynieria socjalna). Jedyną sferą radykalnych reform podjętych w latach 90. XX wieku przez magistrat NYC była reorganizacja struktur policji.
[7] Ponieważ lewicowi aktywiści mają obsesję na punkcie seksu, to nie mogli się powstrzymać i w spotach propagandowych kojarzyli broń z instrumentem przedłużającym penisa, względnie z seksualną niepewnością macho-twardziela. Przykładowo, motyw broni palnej jako stymulanta zwiększającego męską potencję został wykorzystany przez animatorów referendum w 2005 roku. W wywiadzie udzielonym agencji prasowej Bloomberga główny koordynator tej hucpy, Antonio Bandeira, powiedział:
Broń palna stanowi z reguły męski problem. W naszym społeczeństwie mężczyźni wpisują się w stary model “wojownika” i praktykują wiejskie zwyczaje, polegające na stosowaniu siły przy rozwiązywaniu sporów. (…) Jeśli dodatkowo przejawiają oni seksualne kompleksy, to dzięki broni mogą się dowartościować i zwiększyć u siebie “potencję”. Z bronią w ręku nie czują się “nadzy”. [The use of guns is basically a male problem. In our societies, men subscribe to the old model of “warrior men” and to rural customs characterized by the use of force to solve problems. (…) If they also have sexual insecurities, guns can make them feel stronger, more potent; with a gun, they will not be “naked.”]
Jednym z naszych najlepszych medialnie posunięć było powiązanie seksualnej niepewności z gloryfikacją broni palnej. Ładna i popularna brazylijska aktorka mówiła w spotach: “Dobry kochanek nie potrzebuje broni”. W ten sposób poddaliśmy dekonstrukcji wizerunek macho, używając sloganu “Wybierz wolność od broni! Albo ja, albo twoja broń!” Młodzi ludzie to pokochali. [One of our most successful media campaigns ironically associated sexual insecurity with the glorification of guns. Pretty and popular actresses said, “Good lovers don’t need a gun.” We deconstructed machismo, using the slogan “Choose Gun Free! It’s Your Weapon or Me!” Young people loved it.]
Odkryliśmy również, że większość męskich posiadaczy broni znajdowała się pod silnym wpływem kobiet (matek, żon, kochanek). Obserwacja ta skłoniła nas do uruchomienia programu pod hasłem “Matki, odbierzcie broń swoim synom!” [We also found that most men who handed in their guns had been influenced by women (mother, grandmother, lover). So we launched another movement, under the slogan “Mothers, Disarm your Sons!”]